Komisarz UE ds. konkurencji Margrethe Vestager, blokując przejęcie Alstoma przez Siemensa i nie pozwalając na powstanie kolejowego monopolisty w Europie, osobiście zaryzykowała. Prezydent Emmanuel Macron myślał o niej ciepło jako o kandydatce na przewodniczącą Komisji Europejskiej, gdy wypowiedziała wojnę amerykańskim koncernom technologicznym. Czym innym jest jednak karanie Apple’a czy Microsoftu, a czym innym blokowanie niemiecko-francuskiej transakcji, która ma pełne błogosławieństwo Berlina i Paryża.
Jeszcze zanim Dunka formalnie ogłosiła w środę swoją decyzję, niemieccy i francuscy politycy uznali ją za błąd, a minister gospodarki Niemiec zapowiedział, że oba kraje stworzą wspólny projekt reformy reguł konkurencji.
Nie jest tak, że w unijnej polityce konkurencji nic nie da się poprawić. Trzeba na przykład zmienić definicje rynków dla sektora technologicznego, który wymyka się tradycyjnemu myśleniu w kategoriach geograficznych. O tym warto rozmawiać. Jednak w przypadku transakcji Siemensa z Alstomem argumenty o przestarzałych regulacjach są chybione. Obie firmy świetnie się mają, są światowymi liderami zdolnymi do rywalizacji z chińską konkurencją, którą zresztą wyprzedzają technologicznie. Szczególnie na wymagających rynkach z istniejącą już infrastrukturą kolejową.
Jedynym skutkiem fuzji byłoby zmonopolizowanie kluczowych segmentów rynku kolejowego w Europie, na co dowodem były listy poparcia dla Vestager słane do Brukseli przez klientów Alstoma i Siemensa. Monopoliści są drodzy. Monopoliści nie są innowacyjni. Wreszcie monopol na rynku krajowym wcale nie ułatwia ekspansji międzynarodowej, bo rozleniwia firmę. To podstawowe prawdy, które dziś w dobie paplaniny o narodowych czempionach, głośnej też w Polsce, trzeba ciągle przypominać.
Niemcy i Francję tradycyjnie uznawano za motor unijnej integracji. Okazuje się, że mogą też być jej hamulcowym, szczególnie gdy dla siebie domagają się przywilejów. W 2003 roku oba kraje złamały unijne zasady budżetowe, po czym stwierdziły, że trzeba je złagodzić. Reszta uległa, a opłakane skutki tej nonszalancji widzieliśmy kilka lat później w czasie kryzysu finansowego.