To chyba pierwsze takie exposé, w którym sprawom bezpieczeństwa wewnętrznego poświęcono tak niewiele miejsca. Mniej więcej tyle, ile problemom niepełnosprawnych. Nie wiadomo, jaki Tusk ma pomysł na walkę z korupcją, a jedynie, że „w odwrotnej proporcjonalności będą decyzje i działania antykorupcyjne w stosunku do ilości konferencji prasowych”. Nie wiemy też, jaką koncepcję funkcjonowania służb specjalnych ma nowy rząd prócz tego, że „dokona przeglądu stanu służb”, by „przywracać praworządność w ich działaniach”. I że nie będzie „odwetu”.Jednym z pierwszych ruchów nowego rządu była wymiana szefów niemal wszystkich służb. O tym jednak w exposé nie usłyszeliśmy, nie było też, czy aktualny jest postulat włączenia wojskowych służb pod zwierzchnictwo MON. A resort sprawiedliwości? Wiemy, że funkcja ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego ma być rozdzielona, ale kiedy? W nieokreślonej bliżej przyszłości – jako „zwieńczenie” reform. Deklaracje brzmią pięknie. Walka z przestępczością będzie prowadzona z „pełną determinacją”, a działania w zakresie poprawy bezpieczeństwa mają być efektywne. A konkretnie?

Zapytany, czy w exposé nie za dużo było wskazywania celów, a za mało wyjaśnienia, jak mają być osiągnięte, premier odpowiedział: „Nie sądzę, aby moje exposé odbiegło w tej kwestii od obyczaju, który się ukształtował”. Nic dodać, nic ująć – ukształtował się w III RP obyczaj, zgodnie z którym każdy kolejny premier dzieli się w inauguracyjnym przemówieniu raczej marzeniami niż zamiarami i Tusk obyczaju tego nie złamał.Jest to, trzeba przyznać, obyczaj wygodny. Łatwiej powiedzieć, że chce się budżetowej dyscypliny i szybkiego wprowadzenia euro, niż wyliczyć, jakie się z tym muszą wiązać wyrzeczenia. Łatwo ubolewać, że wieś była dotąd traktowana jak balast dla gospodarki, trudniej zaproponować zmiany, a jeszcze trudniej zapowiedzieć je na głos, zwłaszcza gdy ma się w koalicji partię agrarną. Więcej liberalizmu i więcej wrażliwości społecznej, mniejsze podatki, większe wydatki, zmiany radykalne, ale bezbolesne… Bardzo pięknie, ale tak poważnie, to czego się mamy spodziewać? Z exposé się tego nie dowiemy, choć gospodarce poświęcił premier bitą godzinę; trzeba poczekać na konkrety.

Zapowiedź podpisania przez Polskę traktatu reformującego z uwzględnieniem protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie Karty praw podstawowych była najważniejszą deklaracją na temat polityki zagranicznej w exposé Tuska. Dobrze, że premier uwzględnił obawy dużej części społeczeństwa, iż Karta może być używana do promowania radykalnych zmian obyczajowych.Dziwi natomiast pewna asymetria, jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Premier wyraźnie silniej zaakcentował relacje z Unią Europejską niż z USA i uchylił się od wyjaśnienia, jakie jest jego stanowisko w kwestii tarczy antyrakietowej. Brak konkretów dał się też zauważyć przy deklaracjach poprawienia relacji z Niemcami. Nie dowiedzieliśmy się nic o stosunku nowego rządu do rury bałtyckiej czy upamiętniania losu Niemców, którzy opuścili polskie ziemie zachodnie i północne. Tusk nie podjął też kwestii ewentualnych niemieckich roszczeń majątkowych. Podobnie nie dowiedzieliśmy się, jakie premier ma przesłanki, aby wierzyć w poprawę relacji polsko-rosyjskich. W jednym Tusk był bardzo konkretny: zaręczył, że do listopada 2008 roku ostatni polscy żołnierze powrócą z Iraku.

Polityczny plan, jaki wyznaczył w piątek premier, to droga pomiędzy „cynicznym konformizmem” postkomunistów a „cynicznym radykalizmem” PiS. Pomiędzy twardym liberalizmem a solidaryzmem społecznym. Droga łącząca idee wolności i solidarności.W exposé premiera nie było ostrego antypisowskiego tonu. Tusk bardzo dystansował się od poprzedników, ale jego wystąpienie nie tchnęło żądzą odwetu. W kilku momentach podkreślał nawet zasługi poprzedniej ekipy i zapowiadał współpracę z prezydentem w sprawach polityki zagranicznej. W bardzo długim wystąpieniu bardzo wyraźnie został przedstawiony kierunek zmian. To plan ambitny. Z jednej strony realizacja tego, czego poprzednicy nie tknęli (plan modernizacyjny), z drugiej – kontynuacja tego, co rozpoczął rząd PiS (więc walka z korupcją i dalsze porządkowanie państwa).Donald Tusk podjął się bardzo ryzykownego dzieła. Obiecał bardzo dużo. Jeśli rzeczywiście uda mu się zrobić to, co zapowiedział – odniesie olbrzymi sukces. Ale będzie to bardzo trudne. Wskoczył na bardzo wysokiego konia, który może go powieźć daleko, ale równie dobrze może z niego z hukiem spaść.