Oburzenie jest niepotrzebne, a zarzut chybiony. Bo niby dlaczego wpływ na stosunki między państwami ma mieć wywiad w niezależnej gazecie? A zwłaszcza dlaczego ma je pogarszać? Dziennikarz „Rz” zadawał Zakajewowi krótkie pytania, nie wyrażał żadnego poglądu na tematy czeczeńskie, nie atakował Moskwy.
Wolność prasy polega między innymi na przekazywaniu czytelnikom poglądów – także osób wzbudzających kontrowersje. Chętnie przeprowadzilibyśmy rozmowy z głównym wrogiem USA irańskim prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem czy z Aleksandrem Łukaszenką, który ma zakaz wjazdu do Unii Europejskiej. Także z Fidelem Castro i Robertem Mugabe.
Rzecznik rosyjskiego MSZ w oświadczeniu przedstawia Zakajewa jako „oskarżonego o terroryzm”. Tych oskarżeń nie potwierdził brytyjski sąd, w którego bezstronność w Europie nikt nie wątpi. Zakajew uzyskał w Wielkiej Brytanii azyl polityczny. Co ciekawe, oświadczenie MSZ jest odpowiedzią na pytanie zatroskanej rosyjskiej agencji prasowej Itar-Tass. Pytanie, w przeciwieństwie do zadawanych Zakajewowi przez „Rzeczpospolitą”, jest nastawione na konfrontację. Bo ITAR-TASS od razu docieka, jak wywiad „może się odbić na stosunkach rosyjsko-polskich?”. Nie ma żadnego powodu, by się odbił w jakikolwiek sposób. Chyba że Moskwa szuka pretekstu.