Reklama

Kto popełnił błąd na szczycie w Brukseli

Kto z delegacji negocjującej w 2007 r. w Brukseli – pod wodzą Lecha Kaczyńskiego – traktat reformujący UE wydał zgodę na zapisanie obiecanego Polsce tzw. mechanizmu z Joaniny w deklaracji towarzyszącej, a nie w tekście samego traktatu, co sprawiłoby, że stałby się częścią tzw. prawa pierwotnego?

Publikacja: 18.03.2008 20:47

Jak ustalił dziennikarz “Rz” Wojciech Lorenz, wiele wskazuje na to, że odpowiedź na to pytanie może być kluczem do wyjaśnienia przyczyn zmiany stanowiska prezydenta i PiS w sprawie ratyfikacji traktatu.

Na czym polega różnica między tymi rozwiązaniami? Otóż, gdyby Joanina (umożliwiająca odwlekanie podjęcia decyzji w Unii) została zapisana w traktacie, mogłaby zostać zmieniona lub uchylona tylko przez konferencję międzyrządową zwoływaną raz na kilka lat. Natomiast tę deklarację, w której zapisano naszą Joaninę, można zmienić – na szczęście wyłącznie jednogłośną decyzją, a więc za zgodą także polskiego rządu – podczas każdego szczytu Unii.

To zresztą i tak spory sukces naszej delegacji w Lizbonie. Zazwyczaj bowiem unijne deklaracje można uchylić lub zmienić zwykłą większością głosów. A toczenie walki o zapisanie Joaniny właśnie w takiej, trudniejszej do uchylenia deklaracji jest dowodem na to, że władze Polski po szczycie w Brukseli spostrzegły, iż popełniły błąd.

W toczonej od kilku dni grze wokół ratyfikacji traktatu idzie więc głównie o to, by się dodatkowo zabezpieczyć przed ewentualnym wyrażeniem zgody przez polski rząd na rezygnację z Joaniny. Ma temu służyć zapis, że taka decyzja wymaga zgody prezydenta, Sejmu, Senatu i rządu.

To jednak – przekonuje wielu prawników – działanie chybione. Nasz system prawny nie przewiduje bowiem proponowanego w prezydenckim projekcie ustawy ratyfikacyjnej trybu stanowienia prawa, mogłaby więc ona zostać zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny.

Reklama
Reklama

Co zatem powinniśmy teraz począć? Wypić to piwo. Nie wydaje mi się bowiem, aby istniało inne sensowne rozwiązanie niż ratyfikowanie traktatu. Niestety.

Jak ustalił dziennikarz “Rz” Wojciech Lorenz, wiele wskazuje na to, że odpowiedź na to pytanie może być kluczem do wyjaśnienia przyczyn zmiany stanowiska prezydenta i PiS w sprawie ratyfikacji traktatu.

Na czym polega różnica między tymi rozwiązaniami? Otóż, gdyby Joanina (umożliwiająca odwlekanie podjęcia decyzji w Unii) została zapisana w traktacie, mogłaby zostać zmieniona lub uchylona tylko przez konferencję międzyrządową zwoływaną raz na kilka lat. Natomiast tę deklarację, w której zapisano naszą Joaninę, można zmienić – na szczęście wyłącznie jednogłośną decyzją, a więc za zgodą także polskiego rządu – podczas każdego szczytu Unii.

Reklama
Komentarze
Bogusław Chrabota: Jarosław Kaczyński chce ludzi od Grzegorza Brauna
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wartości, suwerenność i strach. Jak Tusk i Kaczyński wciąż niepodzielnie rządzą polityczną wyobraźnią
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w roli lustrzanego odbicia Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Na razie 17 sekund. A co jeśli rosyjskie samoloty będą dłużej nad Litwą
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Komentarze
Mirosław Żukowski: Kryptoolimpizm Radosława Piesiewicza
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama