Reklama

Piotr Semka: Czy warto umierać za Gruzję?

Na szczęście nikt nie wymaga od Polaków odpowiedzi na zadane w tytule pytanie. Ale całkiem realny jest problem, jak bardzo Polska powinna się angażować w rolę adwokata aspiracji gruzińskich do NATO.

Publikacja: 20.04.2008 21:52

Na szczycie sojuszu atlantyckiego w Brukseli pomogliśmy przeforsować zaproszenie Gruzji do NATO. Ale czy powinniśmy być w czołówce państw, które – w obliczu inspirowanej przez Kreml secesji terytoriów gruzińskich – wspierają władze w Tbilisi? W jakim stopniu Polska, angażując się po stronie Gruzji, gotowa jest się narazić na dyplomatyczne iskrzenie z Rosją?

Prezydent Lech Kaczyński uważa, że poparcie dla Gruzinów to logiczna kontynuacja naszych działań w Bukareszcie. Wierzy, że pomoc dla Gruzji to wymóg polskiej racji stanu, bo w naszym interesie jest przesuwanie granic NATO na Wschód.

Z kolei Donald Tusk, który za swój sukces uważa przełamanie lodów w stosunkach z Kremlem, zdaje się niepokoić, iż nasze zaangażowanie w Gruzji może zakończyć tę odwilż. Nie chciałby też, aby Polska wybiegała przed szereg unijnej dyplomacji.

W tej sprawie w jakimś sensie powracają spory z II Rzeczypospolitej. Wtedy tradycja "prometejska" kazała piłsudczykom wspierać aspiracje ludów kaukaskich. Irytowało to endeków niechętnych angażowaniu się Polski w – ich zdaniem – zbyt odległym regionie, w dodatku uznawanym przez Rosję za jej strefę wpływów.

Czy wobec takiej różnicy wrażliwości możliwe jest wypracowanie dziś jednolitego polskiego stanowiska w sprawie Gruzji? Trudno to przesądzić. Jedna strona sporu ma za sobą wyrazistą wizję polityczną i poczucie solidarności z krajem, który zmaga się z intrygami Rosji. Druga strona się martwi, czy aktywność polskiego prezydenta na Kaukazie nie rozdrażni zarówno Moskwy, jak i starającej się z nią dobrze żyć Brukseli.

Reklama
Reklama

To także różnica temperamentu i stylu dyplomacji. Ale powtórzmy wygłaszany już setki razy banał: aby uniknąć klinczu w polskiej polityce zagranicznej, potrzebna jest koordynacja działań i wzajemne zaufanie.

Łatwo o tym pisać, ale wciąż nie możemy się tego doczekać.

Na szczycie sojuszu atlantyckiego w Brukseli pomogliśmy przeforsować zaproszenie Gruzji do NATO. Ale czy powinniśmy być w czołówce państw, które – w obliczu inspirowanej przez Kreml secesji terytoriów gruzińskich – wspierają władze w Tbilisi? W jakim stopniu Polska, angażując się po stronie Gruzji, gotowa jest się narazić na dyplomatyczne iskrzenie z Rosją?

Prezydent Lech Kaczyński uważa, że poparcie dla Gruzinów to logiczna kontynuacja naszych działań w Bukareszcie. Wierzy, że pomoc dla Gruzji to wymóg polskiej racji stanu, bo w naszym interesie jest przesuwanie granic NATO na Wschód.

Reklama
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Wynik wyborów w Holandii nadzieją dla Europy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Spotkanie Donald Trump-Xi Jinping w Busan. Topór wojenny nie został zakopany
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: KO żartuje z poważnych spraw, a PiS śpi w skarpetkach
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Hamlet po polsku – znieść dwukadencyjność czy nie?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama