Skoro ostra reakcja Zachodu nie następuje teraz – tuż po demonstracji rosyjskiej polityki siły i arogancji – jeszcze trudniej liczyć na to, by zdecydowano się na stanowcze gesty w przyszłości.
Wielu polityków zachodnich uważa, że wpychanie Rosji do europejskiego narożnika byłoby nieroztropne. Jednak z perspektywy doświadczeń narodów Europy Środkowo-Wschodniej to niepokojące zaniechanie. Dla Kremla będzie to sygnał, że Unia jest skłócona i słaba.
Rosji uszły płazem pogróżki sugerujące, że może użyć wobec Zachodu broni naftowej. Ta ostrożność wobec Kremla mogła być zrównoważona przez jednoznaczną deklarację poparcia dla prozachodniego kursu Gruzji. Tak się także nie stało. Na razie słyszymy jedynie o bardzo ogólnych inicjatywach na przyszłość.
Tymczasem Tbilisi potrzebuje już teraz czegoś na kształt nowego planu Marshalla. Natychmiastowej unijnej misji gospodarczej pomocy i odbudowy Gruzji. Było dość czasu, żeby zdecydować się na jednoznaczne gesty już teraz.
Można się obawiać, że czas, jakim dziś tak hojnie szafują liderzy UE, Rosja wykorzysta do destabilizacji sytuacji w Tbilisi. Pamiętajmy, że pół roku temu NATO w Bukareszcie nie zaakceptowało planu działań na rzecz członkostwa w sojuszu Gruzji i Ukrainy. Oby bierność Zachodu nie zachęciła teraz Kremla do wszczęcia awantury z Kijowem – o Krym.