Niemiecka polityka historyczna bez zmian

Co wynika z faktu, że Eriki Steinbach nie będzie we władzach fundacji zajmującej się upamiętnieniem wysiedlonych Niemców? Przede wszystkim to, że pani Steinbach usunie się w cień. Choć nie wiadomo, co w tym cieniu będzie robiła i jak długo.

Publikacja: 04.03.2009 17:45

Czy jest to wielki sukces polskiego rządu, a zwłaszcza Władysława Bartoszewskiego, który ostro interweniował w Berlinie, gdy media niemieckie podały, że Steinbach trafi jednak do władz fundacji? Tak, w tej konkretnej sprawie dotyczącej sporów historycznych z Niemcami to jest sukces. Byle jednak był on trwały. I byle nie ostatni.

Na problem upamiętnienia wysiedleń w Niemczech nie należy patrzeć przez okulary polskich polityków. Ważne jest bowiem co innego: jaką wiedzę o II wojnie i jej konsekwencjach będą zdobywały dzieci za pięć, dziesięć czy 15 lat. Dzieci w Niemczech, ale także w innych krajach Zachodu. Nawet w Polsce.

Erika Steinbach, piastunka niemieckiej polityki historycznej, odsuwa się w cień (a może tylko z przedniego siedzenia przechodzi na tylne, by stamtąd pouczać kierowcę), ale niemiecka polityka historyczna przecież zostaje. W niej zaś coraz ważniejsze miejsce zajmują Niemcy jako ofiary. Niemcy jako sprawcy to (beznarodowi) naziści. Tak pisze się o zbrodniarzach prawie na całym świecie.

Steinbach jest symbolem zmiany niemieckiego sposobu myślenia o historii. Symbole są ważne, ale ważniejsze jest to, co się za nimi kryje.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni, w czasie wielkiej bitwy o Steinbach, po raz kolejny przekonaliśmy się, że nawet niemieckie elity (a ściślej ich część, ale wpływowa, i to nie tylko po chadeckiej stronie sceny politycznej) nie rozumieją polskiej wrażliwości historycznej. Przekonaliśmy się też, że nawet niemieckie elity nie mają wiedzy o Polsce przed II wojną, w czasie wojny i po niej.

Polityków, historyków, dziennikarzy czeka więc jeszcze wiele pracy.

[b][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/03/04/steinbach-to-nie-cala-polityka-historyczna-niemiec/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Czy jest to wielki sukces polskiego rządu, a zwłaszcza Władysława Bartoszewskiego, który ostro interweniował w Berlinie, gdy media niemieckie podały, że Steinbach trafi jednak do władz fundacji? Tak, w tej konkretnej sprawie dotyczącej sporów historycznych z Niemcami to jest sukces. Byle jednak był on trwały. I byle nie ostatni.

Na problem upamiętnienia wysiedleń w Niemczech nie należy patrzeć przez okulary polskich polityków. Ważne jest bowiem co innego: jaką wiedzę o II wojnie i jej konsekwencjach będą zdobywały dzieci za pięć, dziesięć czy 15 lat. Dzieci w Niemczech, ale także w innych krajach Zachodu. Nawet w Polsce.

Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam