[b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/05/08/kiedy-tors-zastepuje-glowe/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Można w nim przeczytać, że „w wyniku przewrotu majowego Polska znalazła się na krawędzi wojny domowej. Jego autorzy skazali na śmierć setki niewinnych ludzi: żołnierzy i mieszkańców Warszawy. Kazali Polakom strzelać do Polaków. Stworzyli w Berezie Kartuskiej obóz dla przeciwników politycznych. Zamiast służyć narodowi, podzielili go na zwalczające się obozy”. Zaiste, te słowa spokojnie pozwolą posłom SLD zająć pierwsze miejsce wśród autorów najbardziej absurdalnych oświadczeń politycznych w dziejach Polski. Zastanawiam się tylko ki diabeł (pardon, zapomniałem, że mowa o lewicy) ich do tego podkusił?
Tak sobie myślę, sądząc z tonu wiekopomnej odezwy, że może postanowili naśladować mistrza europejskich socjalistów Jose Luisa Rodrigo Zapatero? Ówże wielki człowiek lewicy, nie mogąc zmyć z siebie hańby noszenia chrześcijańskich imion, którymi przy urodzeniu naznaczyli go rodzice, stał się wzorem walki z tradycją, Kościołem, a także przede wszystkim z nieistniejącym od dziesięcioleci reżimem frankistowskim. W ogóle można powiedzieć, że znakiem rozpoznawczym współczesnej radykalnej lewicy zachodniej jest walka z nieżyjącymi wrogami, wygrzebanymi z przeszłości dyktatorami. SLD postanowiło pokazać, że na tym polu nie jest gorsze i w ramach walki o wszechświatową demokrację pognębić Józefa Piłsudskiego.
Wprawdzie polski „dyktator” w przeciwieństwie do caudillo był faktycznym twórcą niepodległości Polski; jego decyzja o przewrocie majowym cieszyła się powszechnym poparciem ówczesnych sił politycznych, nawet komunistów, a jej skutkiem było powstrzymanie groźby wojny domowej – dokładnie odwrotnie niż w Hiszpanii, gdzie wojna domowa pociągnęła setki tysięcy ofiar po obu stronach – i uratowanie państwa przed kompletnym rozkładem. Ale te różnice polskiej lewicy nie przeszkadzają. Piłsudski i tak zostaje obsadzony w roli żądnego władzy nienawistnika. Z pewnością nigdy nie jest dobrze, kiedy giną niewinne ofiary. I użycie siły w stosunku do ustalonego, demokratycznego systemu samo w sobie nie może znajdować poparcia. A jednak są sytuacje, gdy w imię wyższych racji – kiedy np. zagrożona śmiertelnie jest niepodległość państwa, a demokracja nie zapewnia wolności – można to usprawiedliwić. Tak właśnie miały się rzeczy w Polsce w latach 20. Nie rozumieć tego mogą tylko ci, którzy zamiast myśleć głową, używają do aktu refleksji nagiego torsu.