[b][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/05/09/raport-karpiniuka-czyli-wyborcza-komisja-sledcza/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Krok ten trudno zinterpretować inaczej niż jako próbę zadania ciosu politykom PiS, w tym – zwłaszcza – Zbigniewowi Ziobrze.
Ów cząstkowy raport Sebastian Karpiniuk, poseł PO i zarazem szef komisji ds. nacisków – bo o nim mowa – ma już właściwie gotowy. Musi jeszcze tylko do pomysłu wspólnego ogłoszenia go przekonać pozostałych posłów PO delegowanych do tej komisji. Jeśli na to nie przystaną, Karpiniuk planuje przedstawić raport jako własny, autorski.
W zamiarze użycia komisji śledczej jako narzędzia w grze politycznej nie ma właściwie niczego nowego. Można wręcz powiedzieć, że tak było zawsze. Komisje śledcze jednym dawały polityczne życie, innym przynosiły polityczną śmierć. Na przykład komisja ds. afery Rywina, zakończona przyjęciem raportu Ziobry, niezwykle wzmocniła pozycję Jana Rokity oraz właśnie Zbigniewa Ziobry, a wyssała ducha nie tylko z szefa SLD Leszka Millera, ale z całej jego partii, która od tamtej pory powoli zdąża na polityczne cmentarzysko.
Dobrze byłoby jednak, gdyby – po pierwsze – politycy koalicji rządzącej mieli w sobie krztynę odwagi, aby otwarcie przyznać, że tak się właśnie dzieje. To znaczy, że używają komisji śledczej jako taranu do uderzenia w konkurentów.