[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/05/15/lekcja-chicago/]blog.rp.pl/wildstein[/link][/b]

Oczywiście, jak wszędzie, trafić można było na interpretatorów, których pełnej i skończonej wiedzy nie imały się żadne fakty, ale generalnie miałem szczęście rozmawiać z ludźmi otwartymi na wydarzenia w Polsce. Ich zdrowy rozsądek wydawał się efektem braku sofistyki, która na niestrawność naraża większość umysłów karmionych nią przez dominujące w Polsce ośrodki opiniotwórcze. Ameryka w ogóle jest krajem, w którym, w przeciwieństwie do starej Europy, zdrowy rozsądek nie został jeszcze wytrzebiony i wyparty na margines.

A zdrowy rozsądek pozwala zobaczyć rzeczy w ich oczywistości. Wyjściu z chorego, blokującego narodowe aspiracje, totalitarnego systemu musi towarzyszyć rozliczenie przeszłości, choćby po to, aby nie ciążyła ona na teraźniejszości. Obywatele mają prawo do swojej przeszłości, w tym również wiedzy o osobach publicznych, i nie istnieje żadne gremium, które miałoby uprawnienia, aby blokować im do niej dostęp, tak jak i dyktować, co społeczeństwo wiedzieć może, a czego już nie powinno.

Te i inne oczywistości, które w Polsce tłumione są przez polityczno-medialny zgiełk, z perspektywy wzorcowo demokratycznego państwa, jakim jest Ameryka, jawią się w całej jaskrawości. Oczywistości owe rodzą niezwykle skomplikowane dylematy, ale muszą być rozpoznane, aby w gąszczu ludzkich spraw można się było w ogóle poruszać.

Demokrację, i słusznie, można było obciążać rozlicznymi winami. Wydaje się jednak, że największym niebezpieczeństwem dziś jest rosnąca władza samozwańczych elit, które usiłują dyktować, co mamy myśleć, nie tylko w Polsce zresztą. Spotkanie z ludźmi nieskażonymi ich presją budzi nadzieję.