Owo coś jeszcze bardziej optymistycznego to "story", która zapowiadała się na wielkiego newsa i nie wiedzieć czemu, nie została podchwycona.
To znaczy, podchwycono ją w pierwszej chwili: we Francji policja rozbiła obóz niewolniczej pracy, i to urządzony przez Niemca, w którym wśród eksploatowanych bezlitośnie harówą na roli kobiet znajdowały się także Polki. Gdy jednak potem okazało się, że Polek było tylko kilka i że pełniły tam rolę strażniczek nadzorujących przy pracy Bułgarki i Rumunki, temat natychmiast przestał być dla naszych mediów "sexy".
Ech, to nasze durne rozmiłowanie w martyrologii! Przecież jeśli Niemiec zatrudnia naszych w takim interesie jako kapo, to chyba jest najlepszy znak tego, jak bardzo wzrosła nasza pozycja w Europie – trzeba się tym właśnie chwalić, niech naród widzi, że członkostwo nam się opłaciło.
Prędzej to Polaków przekona niż telewizyjna kampania wyborcza, z której, przyznam, trudno zapamiętać cokolwiek, może poza nawiązaniem do starego hasła: "Tylko świnie siedzą w kinie". Z tym że obecnie – jak przekonuje nas w spotach Partia Permanentnego Protestu (czy jakoś tak) – świnie siedzą w restauracji i jedzą pięćdziesięciozłotówki.
Nie do końca wiem, co artysta chciał przez to powiedzieć, ale pewnie chciał przypomnieć, że gdyby nie narodowa waluta i jej osłabienie, to nasze lekkie zero byłoby dziś zdecydowanie ujemne.