Lider lubelskiej Platformy właśnie opublikował zlecony przez siebie sondaż badający opinię Polaków na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wynika z niego, że 21 proc. Polaków wierzy, że śp. prezydent Lech Kaczyński wywierał presję na pilotów. To niewiele, ale pomaga "sztukmistrzowi z Lublina" kontynuować swoją kampanię insynuacji.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/07/08/palikot-wciaz-bezkarny/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Po raz kolejny wydawało się, że polityk PO osiągnął dno, i ponownie się okazało, że nic specjalnego się nie dzieje. Gdyby bowiem Donald Tusk naprawdę był zbulwersowany poniewieraniem pamięci Lecha Kaczyńskiego, to sąd koleżeński PO zebrałby się już w tym tygodniu, a nie po wakacjach. Bo cóż groźnego jest we wniosku Filipa Kaczmarka o usunięcie Palikota z partii, jeśli sąd partyjny będzie obradować zapewne dopiero 25 września? Wtedy PO żyć już będzie kampanią samorządową i pod hasłem "wszystkie ręce na pokład" uniewinni Palikota od zarzutów, po raz tysięczny pogroziwszy mu palcem.
Palikot nie tylko jest więc bezpieczny, ale też zyskuje status ofiary, której z pomocą przychodzą znani twórcy. Pisarz Eustachy Rylski w liście do premiera Donalda Tuska twierdzi, że Palikot to "odpowiedzialny obywatel, a nie polityczny awanturnik. Nie miejmy do niego pretensji o to, za co powinniśmy mu dziękować, kiedy decyduje się za nas coś zrobić na rzecz odwagi i niezależności". Zapamiętajmy te słowa, bo są one zapisem stanu nastrojów części polskich elit u schyłku pierwszej dekady XXI wieku. Znieważanie zmarłego prezydenta, sugerowanie, że powinno się przeprowadzić badania zawartości alkoholu w jego zwłokach, są uznawane za dowody odwagi i niezależności. Tak oto słowa zmieniają znaczenie. Chamstwo i agresja nazywane są odpowiedzialnością i obywatelską cnotą.
Palikot był i jest jak wirus niszczący morale polskiej polityki. Teraz okazuje się, że ten wirus u części elit wypacza poczucie elementarnej przyzwoitości.