20 niemieckich twarzy 2010 roku

Niemiecki piątek Piotra Semki

Publikacja: 31.12.2010 09:50

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Przegląd roku zaczynamy oczywiście od [b]Angeli Merkel[/b]. Nie tylko z racji jej kanclerskiej funkcji, ale również z powodu prostego faktu: nikt w Niemczech nie potrafi się lepiej trzymać w siodle władzy od 2005 roku.

Przypadek to lub nie, ale jej młodsi rywale z średniego pokolenia CDU w mijającym roku nadal odchodzili ze sowich funkcji, albo wprost wycofywali się z polityki. [b]Roland Koch[/b] z Hesji odszedł z polityki do prezesowania jednej z największych w RFN firm budowlanych.

Jeszcze latem widziano w nim kogoś, kto może stworzyć na złość Angeli formację bardziej prawicową od CDU – z takimi nadziejami przyjęto jego książkę ”Konservativ”, ale w końcu został jedynie banalnym biznesmenem.

Dla odmiany inny potencjalny rywal Angeli - Juergen Ruettgers wskutek porażki CDU w Nadrenii-Westfalii przestał być premierem tego landu. Dalej - Ole van Beust, lider i premier chadecji w Hamburgu odszedł w sierpniu ze swojej funkcji.

I wreszcie najbardziej dynamiczny młody wilk premier Dolnej Saksonii [b]Christian Wulff[/b] dostał „kopa w górę” i decyzją Frau Merkel został prezydentem Niemiec. Za każdym razem można te decyzje kadrowe uzasadniać jako naturalne lub racjonalne, ale nie zmienia to faktu, że po „wyzerowaniu” pokolenia 50-latków, przewodnictwu wielkiej Angeli nad CDU nikt nie jest w stanie zagrozić. Pani kanclerz potwierdziła swoja niezagrożoną pozycję lidera na zjeździe chadecji w Karlsruhe w listopadzie.

Mimo, że sondaże czarno-żółtej koalicji są słabe – sama CDU utrzymuje dość stabilne notowania powyżej 30 proc. Angela Merkel co prawda zapłaciła za pomaganie tonącej w kryzysie Grecji porażką chadecji w landowych wyborach w Nadrenii-Westfalii, ale chwilę potem, jesienią jak się zdaje, na nowo udało się jej odzyskać uznanie rodaków dla jej roli lidera akcji ratowania euro i wyciągania za uszy takich finansowych słabeuszy jak Irlandia.

Ale narzucanie przez Niemców twardych rygorów finansowej akcji ratunkowej może z czasem odnowić dawne urazy wobec Berlina. Czy pani kanclerze zyska w Europie miano „teutonische Sparmonster” - teutońskiego potwora narzucającego oszczędności jak ostrzega polityk Zielonych Jurgen Trittin? Zobaczymy.

I jeszcze jedno wspomnienie z zeszłego roku – szczyt w normandzkim Deauville z udziałem prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, Nicolasa Sakozy’ego i właśnie Angeli Merkel. Po raz pierwszy tak jawnie dwa kraje członkowskie NATO konsultowały przed szczytem tej organizacji w Lizbonie swoje stanowisko z krajem spoza paktu, czyli z Rosją. To kolejne potwierdzenie, że obok Unii i NATO na kształt sytuacji na naszym kontynencie wpływać zaczyna wciąż jeszcze nieformalna i krystalizująca się oś Paryż-Berlin-Moskwa.

Ale, ale! Teoretycznie pisząc o polityce zagranicznej Niemiec, powinienem nawiązać do wspólnej linii pani kanclerz i szefa koalicyjnej FDP, a jednocześnie szefa dyplomacji [b]Guido Westerwellego[/b]. Problem w tym, że pozycja dawnego „króla Guido” jest dziś tak słaba, że nie jest on dla władczej Angeli zbyt silnym partnerem.

Partia Liberałów w sondażach oscyluje wokół progu wyborczego uzyskując 5 proc. poparcie, a coraz więcej polityków FDP ogłasza, że lider jest „kulą u nogi” dla własnej partii. Co nie zagrało? Komentatorzy nie wchodzą w szczegóły – ogłaszają, że Guido ogólnie jest kiepski. Nie pomógł mu pewnie fakt, że jest pierwszym – obok burmistrza Berlina Klausa Wowereita z SPD – tak wyraziście jawnym homoseksualistą na wysokim stanowisku rządowym.

W Niemczech nikt mu z tego powodu publicznie nie zrobi zarzutu, ale fakty są nieubłagane. To jego rywal – wypomadowany minister obrony [b]Karl-Theodor zu Guttenberg[/b] z CSU uwielbiający się pokazywać ze swoją efektowną blond żoną Stefanią (duuże niebieskie oczy!) – bije rekordy popularności i typowany jest coraz częściej na przyszłego kanclerza.

Niemiecka prasa przyrównuje ich od pełnego seksapilu małżeństwa Kennedych, a funkcja ministra obrony pozwala Guttenbregowi co rusz na efektowne migawki z wizytacji w afgańskich bazach „Bundu” – jak potocznie nazywa się niemiecką armię. Tym bardziej, że żona, hrabianka Stefania von Bismarck-Schönhausen, ma już w genach kanclerskie tradycje jako, że jest praprawnuczką kanclerza Ottona von Bismarcka.

A jak na taki celebrycki show ma odpowiedzieć biedny Guido? Aby pokazać, że tak jak inni zabierają w trasy dyplomatyczne żony – tak on ma prawo brać partnera – od początku roku zabierał z sobą w podróże zagraniczne swego towarzysza życia Markusa Mronza.

Sęk w tym, że Mronz jest biznesmenem kierującym firmą organizującą imprezy sportowe. A – jak zauważyli dziennikarze – w swoje zagraniczne wizyty zdarzyło się Westerwellemu zabierać także biznesmenów, z którymi jego partner prowadzi interesy. Zamiast więc odbierać pochwały mediów za postęp obyczajowy – Westrewelle został zaatakowany ze wszystkich stron za mieszanie spraw państwowych i prywaty swego wybranka.

W jednej sprawie Westerwelle zasłużył sobie w tym roku na polską wdzięczność. Mimo licznych ataków – nie ustąpił i doprowadził do usunięcia z rady „Widocznego znaku” przeciw wypędzeniom samej [b]Eriki Steinbach[/b].

Frau Erika, po cichu opuszczona przez Angelę Merkel, w końcu ustąpiła, ale kazała sobie zrekompensować to upokorzenie zwiększeniem liczby przedstawicieli ziomkostw w radzie fundacji.

Szef „Widocznego znaku” [b]Manfred Kittel[/b] nadal lansuje tzw. koncepcję ”stulecia wypędzeń”, która relatywizuje charakter zbrodni niemieckiego nazizmu, jakie wywołały potem decyzję o deportacji Niemcow z pogranicza czeskiego i terenów przyznanych Polsce przez wielkie mocarstwa w 1945 roku.

Koniec 2010 roku to triumf Czech, które wytrzymały presję Bawarii żądającej delegalizacji tzw. dekretów Benesza. W grudniu premier bawarski [b]Horst Seehofer[/b] i polityczny lider Niemców sudeckich Berndt Poesselt spuścili z tonu i pojechali do Pragi nawiązać normalne relacje na linii Praga- Monachium.

Ale wróćmy do FDP.

Mniej pozytywnie od Westerwellego w relacjach z Polską, zapisała się w tym roku polityk FDP pani minister [b]Cornelia Pieper[/b], pełnomocnik rządu RFN do spraw stosunków z Polską, która nazajutrz po I turze wyborów prezydenckich w Polsce wyraziła opinię, że Polska w II turze będzie musiała wybrać dalszą drogę w Unii Europejskiej. Jej zdaniem dopiero teraz kampania wyborcza w Polsce rozpocznie się na dobre.

“Albo Polska opowie się za powrotem na polityczne ubocze, albo pozostanie motorem reform i będzie kroczyć drogą do strefy euro” – oceniła polityk.

Stawiając “kropkę na i” Cornelia Pieper stwierdziła, że „nie jest przekonana, czy Jarosław Kaczyński w przyszłości będzie prowadził politykę europejską, jak to zapowiada w swojej kampanii prezydenckiej.”

Takie pouczanie polskich wyborców wywołało krytyki w samych Niemczech i pani Pieper musiał wycofać się ze swoich niestosownych słów.

Ale wcześniej Niemcy sami stanęli wobec nieoczekiwanego kryzysu politycznego. Oto w maju Prezydent [b]Horst Koehler[/b] wypowiedział się za rozważeniem przez Niemcy używania wojsk Bundeswehry do ochrony szlaków handlowych mających duże znaczenie dla niemieckiej gospodarki.

Wielu polityków uznało to za wyjście poza rolę prezydenta i urażony krytyką Koehler podał się do dymisji. Na jego następcę wybrano wspomnianego już Christiana Wulffa. Nie było to łatwe i udało się dopiero w czwartej turze bo Weulff miał solidnego rywala, lubianego i szanowanego także w Polsce pastora [b]Joachima Gaucka[/b].

Tylko nienawiść postkomunistycznej lewicy z „Die Linke” wobec duchownego, który stał się symbolem lustracji za Odrą, przekreśliła szanse kandydata SPD. Wygrał Wulff, który póki co zbiera dobre noty a na dodatek ma podobnie jak Guttenberg atrakcyjną blond żonę.

Rok 2010 będzie również zapamiętany jako rok sukcesu książki [b]Thilo Sarrazina[/b] – mało znanego wcześniej polityka SPD i członka zarządu Bundesbanku, który objawił się nagle jako herold obaw Niemców przed niekontrolowaną imigracją do RFN ludności muzułmańskiej.

Książka Sarrazina „Niemcy zwijają się” to mieszanka opinii, które można uznać za zasadne z budzącymi sprzeciw uwagami jak wzrost ludności dzietnych rodzin islamskich może obniżyć poziom intelektualny Niemiec. Sarrazin dobrze trafił w odczucia rodaków i sprzedał swoją książkę w gigantycznym nakładzie 1, 2 mln egzemplarzy.

Jednocześnie Niemców pozostawił z dyskusja czy oraz jak można definiować lepszych i gorszych kandydatów na imigrantów. Czy wywołuje to te ukryte, brunatne demony sprzed lat?

Żeby było zabawniej nazwisko Sarrazin (nasi dziadowie powiedzieliby po polsku „Saracen”) oznacza dawne, średniowieczne określenie muzułmanina.

Bohaterem zbiorowym 2010 roku w Niemczech są [b]demonstranci z akcji w Stuttgarcie i Gorleben[/b], którzy przypomnieli klimat zadym z lat 80. Zaczęło się od dość nieoczekiwanego protestu przeciw przebudowie dworca. Protest ten, jak się okazało po paru miesiącach, wskrzesił starą tradycję w blokowaniu przewozu odpadów nuklearnych.

Czy jesteśmy już republiką blokad? – pytali w listopadzie reporterzy niemieckiego „Spiegla”.

Parodniowe walki z okazji próby blokady przewozu odpadów nuklearnych do składowiska Goerleben przypomniały średniemu pokoleniu klimaty zadym antyrakietowych z lat 70. i 80.

Tak samo jak wtedy, demonstranci i tym razem byli różni: młodzi i starzy, wywodzący się z wyrazistej lewicy i utożsamiający się z antyatomowymi ruchami chrześcijańskimi. Byli też i rolnicy blokujący tory.

Przed kamerami buntownicze gimnazjalistki wybierały żwir spod podkładów kolejowych, a zdjęcie podpalonego bombą benzynową wozu policyjnego w lesie koło trasy kolejowej do Goerleben, ubarwiło pierwsze strony gazet.

Dlaczego akurat w tym roku było tak ostro? Tego nikt nie wie.

Pociągi z odpadami przejeżdżały trasą do Goerleben w ostatnich 30 latach wielokrotnie, ale od dłuższego czasu nie dochodziło do hiper-zadym. Teraz moda na blokady wróciła wraz z niepowtarzalnym stylem wojowniczych rekwizytów, kominiarek i sittingów na torach.

Lewica oskarża o nawrót agresji oczywiście rządzącą koalicję chadecji i FDP, która chyłkiem odeszła od programu całkowitego wycofania się z używania energii nuklearnej do 2020 roku, jaki dziesięć lat temu przyjęli rządzący wtedy Zieloni. W październiku br. Merkel zapowiedziała, że 28 siłowni ma działać dodatkowo 12 lat dłużej.

W przypadku projektu, mieszkańców Stuttgartu rozsierdził pomysł wypatroszenia uwielbianych tu ogrodów zamkowych, wycięcia wielu drzew i budowy podziemnego molocha za 4,1 miliarda euro. 30 września demonstranci i policja stoczyli bitwę, w której rannych zostało 116 osób.

Demonstranci i media oburzały się na brutalność policji, a władze piętnowały fakt, że część demonstrantów wzięła z sobą dzieci, z których siedmioro odniosło obrażenia – głownie od armatek wodnych policji. W osiem miesięcy po wybuchu protestów losy stuttgardzkiego dworca wciąż nie są jasne.

Wzrost ducha protestu za Odrą napawa nadzieją partię Zielonych, która liczy na wygraną w licznych wyborach landowych w 2011 roku.

Na czoło Die Grünen wysuwa się [b]Regine Künast[/b], polityk Zielonych, która ma podbić w przyszłym roku Berlin jako kandydatka na burmistrza.

W ogóle Zieloni tryskają optymizmem i czwórka ich liderów gra świetnie zgraną paczkę, czekającą „na luziku” na przejecie odpowiedzialności za Niemcy z SPD w roli młodszego brata, w jakiejś koalicji Gruen-Rot.

Poważne kłopoty miały w tym roku dwa największe kościoły Niemiec – kościół protestancki i katolicki.

Najpierw problemy spadły na ewangelików. Oto [b]biskupka Margot Kaesmann[/b], wybrana w listopadzie jako pierwsza kobieta na przewodniczącą Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD).

Została w marcu przyłapana na prowadzeniu wozu pod wpływem alkoholu w Hanowerze, gdzie zatrzymała ją policja. Pani biskup deklarowała, że wypiła jeden kieliszek, ale alkomat wykazał 1,5 promila alkoholu w krwi.

Dziennikarze wyliczyli, że przy 55 kg wagi pani biskup, oznaczało to wypicie co najmniej 0,7 litra wina, czyli całkiem sporo. Trudna rada – biskupka Kaessmann podał się o dymisji, ale uzyskała sławę celebrytki medialnej. Jej status „jednej z nas - ze słabościami i wadami” spodobał się wielu Niemcom, co zgadza się z tendencją mediów lansujacą duchownych, którzy silą się na styl kumpla, nie kapłana nauczającego ex catedra.

Wybuch oskarżeń o molestowanie seksualne sprzed lat pogrążył i zmusił do rezygnacji [b]biskupa Waltera Mixę[/b] z Augsburga, który stał się obiektem nieudowodnionych oskarżeń o molestowania sprzed lat. To co wyróżnia sprawę Mixy to fakt, że w jego dymisji pewną rolę odegrali bardziej liberalni biskupi, którzy – jak się zdaje – wykorzystali okazję do odsunięcia na boczny tor konserwatywnego i mającego dość niewyparzony język biskupa-Ślązaka urodzonego nota bene w 1941 roku w Chorzowie.

Poza tymi skandalami Niemcy w zeszłym roku mieli z grubsza to co tak uwielbiają: porządną porcję sportowego i show biznesowego sukcesu, który można ubrać w narodowe barwy.

W roli nowej ukochanej gwiazdki sportu i następcy kierowcy wyścigowego formuły I Michaela Schumachera wystąpił w tym roku [b]Sebastian Vettel[/b] – kolejne złote dziecko. Ten urodzony w 1987 roku kierowca wyścigowy Formuły I zastępuje z wolna w roli idola Niemców podstarzałego już nieco „Schummiego”. A niemieckie podlotki mają się na nowo w kim podkochiwać.

W roli dawnej Nicole, która w 1982 roku wygrała dla RFN konkurs Eurowizji z łzawym peace-songiem „ein bischen Frieden” – wystąpiła teraz o wiele bardziej chwacka [b]Lena Meyer-Landrut[/b]. Jej zgrabny szlagier „Satellite” podbił serca widzów Eurowizji, uszczęśliwił Niemców i jej rodzinny Hanower, a nawet zawitał do polskich rozgłośni. Mimo to póki co ciemnowłosa Lena zdaje się być gwiazdą jednego przeboju.

A co ze świecką religią Niemców – piłką nożną? Trener [b]Joachim Loew[/b] dociągnął drużynę RFN do półfinału mundialu w RPA, więc – choć liczono na więcej – uznano, że wciąż się nieźle sprawdza i nadal będzie kierował kadrą.

„Tęczowa drużyna” miała pokazać Niemcom jak wspaniale może funkcjonować społeczeństwo multu-kulti. Ten miły nastrój zepsuły gwizdy Tureckich kibiców na październikowym meczu Niemcy – Turcja, wobec piłkarza o tureckich korzeniach, ale grającego w kadrze RFN [b]Maesuta Ozila[/b].

Tenże biedny Ozil stał się ofiarą pomysłu speców od PR pani kanclerz, którzy uparli się aby Angela Merkel w towarzystwie fotoreportera z Kanzleramtu udała się tuz po meczu do szatni i ściskała dłonie z największym zapałem akurat Ozilowi (ach te multi-kulti!) na tle rozbierających się ze spoconych koszulek innych piłkarzy.

Wyszła z tego scena dość dziwaczna i nic dziwnego, że potem w obronie szatniarskiej intymności Ozila i jego kolegów wystąpił sam Theo Zwanziger, szef Deutscher Fussball-Bund, który w liście od Pani kanclerz wyraził zaniepokojenie możliwością mieszania piłki z polityką.

Naiwny – politycy wprzęgli futbol do swojej gry już dawno temu. No ale warto chociaż wzywać do zachowywania pozorów. Czego niemieckim i polskim politykom w nowym roku serdecznie życzę. Minimalizm? Nie, po prostu zdrowy rozsądek.

Do siego roku!

Przegląd roku zaczynamy oczywiście od [b]Angeli Merkel[/b]. Nie tylko z racji jej kanclerskiej funkcji, ale również z powodu prostego faktu: nikt w Niemczech nie potrafi się lepiej trzymać w siodle władzy od 2005 roku.

Przypadek to lub nie, ale jej młodsi rywale z średniego pokolenia CDU w mijającym roku nadal odchodzili ze sowich funkcji, albo wprost wycofywali się z polityki. [b]Roland Koch[/b] z Hesji odszedł z polityki do prezesowania jednej z największych w RFN firm budowlanych.

Pozostało 97% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność