Po 529,5 mld euro ustawiło się 800 banków.
Wygląda to tak: banki dostają na trzy lata na 1 proc. pieniądze, które następnego dnia pożyczają różnym rządom na 5 – 9 proc., po czym zastawiają obligacje tych rządów, kupione za pieniądze otrzymane z EBC w tymże EBC pod zastaw kolejnej pożyczki.
Sytuacja w PKP musiała doprowadzić kiedyś do katastrofy. Sytuacja w EBC też musi. "The Economist" w komentarzu redakcyjnym ironizuje, że obecny szef EBC – Mario Draghi – obiecywał udowodnić, że nie będzie bankierem pomagającym rządom w kłopotach, a udowadnia, że jest bankierem pomagającym bankom w kłopotach, które są w nich ze względu na rządy. Kiedy skończy się dopieszczanie instytucji finansowych i ignorowanie realnej gospodarki gnębionej przez europejską biurokrację i podatki? Jedno z praw Murphy'ego powiada, że ludzie postępują rozsądnie dopiero wówczas, gdy wszystkie inne możliwości zawiodą. Jeszcze nie wszystkie możliwości zawiodły. Mamy przed sobą perspektywę LTRO w wersji 3.0. A potem trzeba będzie zrobić coś rozsądnego. Tylko czy europejscy "przywódcy" i bankowcy są w stanie zrobić "coś rozsądnego"? Ale skoro komuniści oddali władzę, bo im zabrakło pieniędzy, to może i bankowcy będą musieli zrobić to samo.
Zresztą, już chyba coś zaczyna pękać w polityczno-finansowej koalicji. Prezes Bundesbanku w wywiadzie dla "Financial Times" powiedział, że EBC nie może drukować euro dla finansowania deficytów publicznych.
Mamy też aspekt polski operacji LTRO. Co prawda EBC nie ujawnia, które "instytucje finansowe" skorzystały z hojności europejskich podatników, ale tajemnicą poliszynela jest, że w znacznej mierze jego pieniądze podążają na południe Europy. Ciekawe, czy "szprycowane" przez EBC "instytucje finansowe" nie "inwestują" przypadkiem w Polsce? Prezes Zbigniew Jagiełło z PKO BP operację LTRO uznał za przejaw nieuczciwej konkurencji. I słusznie. Pieniądze zamiast na obligacje hiszpańskie mogą bowiem służyć do kupowania o wiele atrakcyjniejszych aktywów – jak na przykład Kredyt Bank.