Właściwie przed tym wyborem staje Polska. I kilka mniejszych środkowoeuropejskich krajów, dla których suwerenność Ukrainy również jest czymś więcej niż tematem dyplomatycznych rozważań.
To Polska i te kraje muszą przekonać zachodnich partnerów, że oferta zbliżenia z Unią Europejską musi być aktualna niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów do ukraińskiego parlamentu. Że nie można przed Ukraińcami zatrzasnąć drzwi raz na zawsze, choć to jest perspektywa miła wielu ludziom na Zachodzie.
Wręcz przeciwnie – przed obywatelami Ukrainy drzwi trzeba jak najszybciej otworzyć, dać im swobodę podróżowania, dać im szansę, jaką Polacy otrzymali kilkanaście lat temu.
To trudniejsze do zrobienia, nawet do przekonania samego siebie, nie mówiąc już o politykach z Niemiec czy Francji – oferta musi być aktualna także niezależnie od przebiegu tych wyborów.
Nie brzmi to zbyt zachodnio. Nie brzmi to tak, jak brzmiało polskie stanowisko w czasie pomarańczowej rewolucji, kiedy obóz obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza dopuścił się oszustw wyborczych.