Reklama

Nie zatrzaskujmy drzwi przed Ukrainą

Nie tylko Ukraina staje w niedzielę przed fundamentalnym wyborem, na pewno najważniejszym od czasu pomarańczowej rewolucji. Przed wyborem wielkiej wagi staje też szeroko pojęty Zachód: na jak daleko idące nieprawidłowości można przymknąć oko, żeby nie trzeba było ogłosić izolacji Ukrainy. I żeby nie zrobić z niej drugiej Białorusi, tyle że dużo większej.

Publikacja: 26.10.2012 19:05

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Właściwie przed tym wyborem staje Polska. I kilka mniejszych środkowoeuropejskich krajów, dla których suwerenność Ukrainy również jest czymś więcej niż tematem dyplomatycznych rozważań.

To Polska i te kraje muszą przekonać zachodnich partnerów, że oferta zbliżenia z Unią Europejską musi być aktualna niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów do ukraińskiego parlamentu. Że nie można przed Ukraińcami zatrzasnąć drzwi raz na zawsze, choć to jest perspektywa miła wielu ludziom na Zachodzie.

Wręcz przeciwnie – przed obywatelami Ukrainy drzwi trzeba jak najszybciej otworzyć, dać im swobodę podróżowania, dać im szansę, jaką Polacy otrzymali kilkanaście lat temu.

To trudniejsze do zrobienia, nawet do przekonania samego siebie, nie mówiąc już o politykach z Niemiec czy Francji – oferta musi być aktualna także niezależnie od przebiegu tych wyborów.

Nie brzmi to zbyt zachodnio. Nie brzmi to tak, jak brzmiało polskie stanowisko w czasie pomarańczowej rewolucji, kiedy obóz obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza dopuścił się oszustw wyborczych.

Reklama
Reklama

Ale czas, który upłynął od tamtej rewolucji pokazał, jak niezachodni w działaniach jest też ten opowiadający się za kierunkiem zachodnim Ukrainy obóz, który wówczas wyprowadził na ulice miliony Ukraińców. Obóz ten jest już zresztą rozbity, a kraj nadal skorumpowany tak bardzo, że każdy rodzic wie, ile musi na saksach w Polsce zarobić na łapówki, by jego dziecko mogło pójść na wybrane studia.

Co jeszcze ważniejsze – gdyby trzymać się zachodnich reguł, to niedzielne wybory już dziś można by uznać za niedemokratyczne i szykować się do nałożenia sankcji na Kijów. Przecież nie może w nich startować przywódczyni głównej partii opozycyjnej Julia Tymoszenko, bo siedzi w więzieniu za sprawę polityczną. Niedopuszczalny jest też wpływ typowego postradzieckiego biznesu na politykę i marny dostęp opozycji do mediów.

Nie znaczy to, że wszystko jedno, co się stanie w niedzielę przy urnach. Ewentualne oszustwa należy nazwać po imieniu, protestować, stosować chwilowe kary polityczne – w rodzaju wstrzymania spotkań i wizyt.

Ale Polska nie może pozwolić na to, by Zachód uczynił z Janukowycza nowego Łukaszenkę. Nie można dopuścić do tego, by niedzielne wybory stały się pretekstem do odcięcia Ukraińców od Europy.

Komentarze
Jerzy Surdykowski: Dziwny jest ten świat. Wszystko blednie wobec tego, co się dzieje w Gazie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nowy sondaż pokazuje, co dziś jest największym źródłem bólu głowy Donalda Tuska
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Nie będzie wojny handlowej z Ameryką
Komentarze
Michał Płociński: Zamach stanu i sfałszowane wybory, czyli rekonstrukcja rządu przegrywa ze spiskami
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po co te dziwne aluzje, pośle Ćwik? Czy wracają czasy rechoczących wujków?
Reklama
Reklama