Papież z końca świata

To było krótkie konklawe, ale bardzo długi wieczór. Czekaliśmy wszyscy, we wszystkich redakcjach dzienników świata w wyjątkowym napięciu na to, czy 13 marca dym nad Kaplicą Sykstyńską będzie czarny czy biały. Mało kto wierzył, że biały.

Aktualizacja: 13.03.2013 22:43 Publikacja: 13.03.2013 22:24

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Wydawało się, że tak nagłośnione przez włoską prasę podziały wśród kardynałów spowodują, że konklawe potrwa przynajmniej kilka dni. Biały dym nad Watykanem koło siódmej wieczór rozwiał wątpliwości.

Mamy nowego papieża. Kościół nie jest aż tak podzielony, jak myślano. Co więcej, serce kościoła przenosi się tysiące kilometrów od Rzymu na drugą półkulę, bo papież wywodzi się właśnie stamtąd. Przed stoma tysiącami wiernych na placu św. Piotra i dziesiątkami milionów przed telewizorami protodiakon Jean-Louis Tauran ogłosił: mamy papieża!

Jest nim Jorge Mario kardynał Bergoglio. Przyjął imię Franciszek. Tłum odpowiedział entuzjazmem. Bo jakże inaczej przywitać nową głowę Kościoła? Ale ilu z Rzymian, ilu z nas przed telewizorami spodziewało się takiego wyboru? Zapewne garstka, jeśli ktokolwiek. Może obecni na placu Argentyńczycy, choć i oni wierzyli prawdopodobnie bardziej w wybór Odilo Scherera z Brazylii. To on był pewniakiem, jednym z kilku faworytów do papieskiego tronu.

A jednak stało się inaczej. Kardynałowie wybrali Jorge Mario Bergoglio, byłego jezuitę, arcybiskupa Buenos Aires i prymasa Argentyny. Zaskoczył już w pierwszych słowach. Powiedział z pokorą o sobie, że jest „z końca świata". Jakże dobitnie zabrzmiały te słowa w jego centrum, czyli w Rzymie. Wezwał do modlitwy za swojego emerytowanego poprzednika Benedykta. I co ważniejsze, poprosił o to, by dać świadectwo miłości i braterstwa z całym światem. - Módlmy się za cały świat!

Trudno wyczuć w tych słowach pozę, czy pustą  retorykę. Chyba naprawdę myślał przede wszystkim o swojej argentyńskiej prowincji, jak jego wielki poprzednik Karol Wojtyła – mówiąc przed laty: „przychodzę z dalekiego kraju" – myślał o Polsce. To ważkie słowa, bo każą zwrócić uwagę na Kościół spoza Europy, odległy od rzymskiej kurii. Jakże inny od tego z tradycyjnego centrum chrześcijaństwa. Kościół dynamiczny, witalny, bez poczucia przesytu czy zmęczenia. Mający inną tradycję, inne problemy, także te trudne, z odstępstwem doktrynalnym czy inkulturacja w tle. Wybór tego papieża to postawienie kropki nad i, że trzeba przenieść ciężar pracy Kościoła z centrum na obrzeża. Jak ktoś z komentatorów słusznie powiedział; prawdziwym wyzwaniem dla papieża jest krzewienie chrześcijaństwa, powstrzymanie odchodzących, a nie reforma kurii.

Wiemy już kim jest nowy papież i jakie wybrał imię. Wbrew przewidywaniom nie nawiązał do tradycji wielkich poprzedników. Wybrał skromne i – co dziwne – po raz pierwszy w historii papiestwa imię Franciszek. Wszyscy widzą w tym nawiązanie do osoby św. Franciszka z Asyżu. Byłoby to imię emblemat. Deklaracja ubóstwa, skromności i pokory.

Ale warto przypomnieć, że w dziejach Zakonu Jezuitów byli i inni święci o tym imieniu. Warto przypomnieć św. Franciszka Ksawerego, współpracownika Ignacego Loyoli i słynnego misjonarza, który zasłynął apostolskimi eskapadami do Indii i Japonii. To właśnie on odkrywał dla Kościoła nowe światy i nie można wykluczyć, że kardynał Bergoglio nawiązuje również do jego osoby i dzieła. Wszystko to pewnie zostanie nam naświetlone w krótkim czasie.

Papież z Argentyny niesie z sobą nie tylko nowe siły witalne, ale i nowe doświadczenie. Wprawdzie Argentyna jest  jednym z bardziej europejskich krajów Ameryki Południowej, ale zarazem nie odrasta specjalnie od latynoskiej tradycji politycznej. To tradycja krwawych dyktatur i zamachów stanu, populizmu i oligarchii, przerażających dysproporcji i zwykłej ludzkiej biedy. To także doświadczenie lokalnego Kościoła, który musiał z tym wszystkim się mierzyć, a nie zawsze wychodził z tych bitew zwycięsko.

Jaki będzie nowy papież – Franciszek? Czy przeniesie do stolicy Kościoła swoją legendę „ubogiego jezuity"? Czy przypomni o ubóstwie i pokorze hierarchom z całego świata? Czy pouczy, że skromność jest honorem bogatych, a misją Kościoła pomoc ubogim? Będziemy mu kibicować, bo skala tego, z czym musi się zmierzyć jest olbrzymia. To wyjałowienie jednych i ortodoksja drugich. To ochrona tradycyjnych wartości i umiejętność wsłuchania się w echa nowoczesności. To umiejętność mówienia głosem obrony wiary, ale i pojednania z resztą świata. Na placu św. Piotra łatwo było dostrzec na jego twarzy spokój i pokorę. To dobre znaki dla tego pontyfikatu. Oby się nam udał.

Wydawało się, że tak nagłośnione przez włoską prasę podziały wśród kardynałów spowodują, że konklawe potrwa przynajmniej kilka dni. Biały dym nad Watykanem koło siódmej wieczór rozwiał wątpliwości.

Mamy nowego papieża. Kościół nie jest aż tak podzielony, jak myślano. Co więcej, serce kościoła przenosi się tysiące kilometrów od Rzymu na drugą półkulę, bo papież wywodzi się właśnie stamtąd. Przed stoma tysiącami wiernych na placu św. Piotra i dziesiątkami milionów przed telewizorami protodiakon Jean-Louis Tauran ogłosił: mamy papieża!

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego