Arcybiskup Hoser rozczarował salon

Nie będę ukrywał, że kiedy dowiedziałem się o rekolekcjach ojca Johna Bashobory na Stadionie Narodowym, wzbudziło to mój sceptycyzm.

Publikacja: 11.07.2013 10:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Wiadomo, organizowanie masowego spędu, nad którym unosi się aura niesamowitości kojarząca się z wypatrywaniem na niebie UFO, niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem. A już z pewnością kuriozalnie brzmiały rozmaite doniesienia o tym, że ugandyjski kapłan jest uzdrowicielem, mającym również na swoim koncie wskrzeszanie zmarłych.

Nie wiem, jakie było źródło tych wszystkich dętych rewelacji. W każdym razie ze świadectw osób będących na Stadionie Narodowym dowiedziałem się, że spotkanie z ojcem Bashoborą miało zgoła inny przebieg niż to, co zawierały sensacyjne zapowiedzi. Istotą tego wydarzenia były po prostu... no właśnie, rekolekcje.

Zsekularyzowanemu człowiekowi XX wieku wydaje się, że cud zachodzi wówczas, kiedy zmarli wychodzą z trumien. Tymczasem prawdziwym cudem jest czyjeś nawrócenie – to, że ktoś chociażby dostrzeże obecność Boga we własnej, osobistej, w wielu fragmentach poranionej, historii, i zacznie w zupełnie odmieniony sposób patrzeć na swoje życie.

Od kilku dni czarnym bohaterem lewicowo-liberalnych mediów jest ordynariusz warszawsko-praski, arcybiskup Henryk Hoser. Jednym z powodów, dla których atakują go „Gazeta Wyborcza" czy NaTemat.pl jest to, że zaprosił on do Polski „szamana" Bashoborę. Być może powodem, dla których to robią jest zwyczajne rozczarowanie.

Znamienne fakty przytacza w tygodniku „Idziemy" ksiądz Henryk Zieliński. Przypomina on o tym, jak w roku 2008, „GW" i bliskie jej ideowo media wiązały nadzieje z powrotem hierarchy do Polski. „Pisano i mówiono w nich o światłym lekarzu, obytym w świecie, nie tylko w Afryce i na Watykanie, ale również w Paryżu i w Brukseli. Nie ukrywano w nich nadziei, że zasili szeregi tzw. »Kościoła otwartego«, a nawet stanie na jego szpicy". Ksiądz Zieliński zwraca uwagę na to, że przesłanką do takich rozważań było utrzymywanie przez hierarchę podczas jego pobytu na Zachodzie kontaktów z takimi osobami jak prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar.

A jednak arcybiskup Hoser nie dał się rozegrać środowiskom, które chciały go pozyskać dla swojej sprawy. Stąd przypuszczalnie obecna kampania przeciwko niemu. Do uczestnictwa w niej dał się wykorzystać – chcąc nie chcąc – ksiądz Wojciech Lemański, którego młoda publicystka „Wyborczej" przeciwstawia ojcu Bashoborze jako dowód na ciemnotę ordynariusza warszawsko-praskiego. I przy okazji poucza arcybiskupa Hosera o tym, jakie stanowisko powinien mieć Kościół w kwestii in vitro. Trudno się oprzeć wrażeniu, że gdyby zamiast ugandyjskiego kapłana hierarcha zaprosił do Polski Madonnę, publicystka ta byłaby zachwycona.

Bashobora wskrzesza ludzi? Zobacz co się działo na Stadionie Narodowym

Wiadomo, organizowanie masowego spędu, nad którym unosi się aura niesamowitości kojarząca się z wypatrywaniem na niebie UFO, niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem. A już z pewnością kuriozalnie brzmiały rozmaite doniesienia o tym, że ugandyjski kapłan jest uzdrowicielem, mającym również na swoim koncie wskrzeszanie zmarłych.

Nie wiem, jakie było źródło tych wszystkich dętych rewelacji. W każdym razie ze świadectw osób będących na Stadionie Narodowym dowiedziałem się, że spotkanie z ojcem Bashoborą miało zgoła inny przebieg niż to, co zawierały sensacyjne zapowiedzi. Istotą tego wydarzenia były po prostu... no właśnie, rekolekcje.

Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku