Choć członek zarządu Platformy Andrzej Biernat wycofał swój wniosek o wyrzucenie Jarosława Gowina z partii, to owo rozstanie staje się tylko kwestią czasu. Do członków władz PO dobiegają informacje o tym, że Gowin sonduje posłów PiS w sprawie przyszłej współpracy w nowym ugrupowaniu. Korzysta też z ich personalnych wskazówek w poszukiwaniach potencjalnych działaczy nowej partii w terenie. Dlatego też podczas środowych obrad zarządu PO padały zarzuty, że Gowin gra i premierowi i całej partii na nosie.
Premier chce jednak uniknąć wrażenia, że mści się na Gowinie za ostrą kampanię przed wyborami szefa Platformy. I za ostateczny rezultat tych wyborów, które Tusk wygrał, ale nieprzekonująco.
Dlatego premierowi wniosek Biernata nie był premierowi na rękę. Jeszcze nie teraz.
Tusk rozgrywa sprawę po swojemu: postawił Gowinowi ultimatum. Jeszcze jedna wypowiedź krytyczna, jeszcze jedna nielojalność w sejmowym głosowaniu i Tusk — jak sam to określił — „pomoże" mu rozstać się z partią.
Widać wyraźnie, że premier szuka dobrego pretekstu, aby wyrzucić swego krnąbrnego konkurenta. To standard w historii Platformy — najpierw zapadał wyrok na Gilowską, Rokitę, czy Piskorskiego, a potem otoczenie Tuska szukało dobrego pretekstu do egzekucji. I znajdowało.