Edukacyjna ulga dla wybranych

Po sobotnich wypowiedziach premiera Tuska i minister Kluzik-Rostkowskiej wiemy już znacznie więcej o tym, jak będzie wyglądała strategia wprowadzania darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów.

Aktualizacja: 02.02.2014 15:51 Publikacja: 02.02.2014 15:48

Marcin Piasecki

Marcin Piasecki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Pomijam już fakt, że szykuje się ogólnonarodowa awantura dotycząca zawartości tej publikacji. Jestem gotów się założyć, że nie zadowoli ona nikogo.

W poważnym wymiarze merytorycznym i w wymiarze bardziej karykaturalnym. Czy chociażby w czasach, nazwijmy to, ożywionej dyskusji o roli kobiety, mężczyzny i rodziny w ogóle, można sobie wyobrazić bezbolesne umieszczenie tam zdania: „Mama ugotowała obiad"?

Ale merytoryka merytoryką, a pieniądze pieniędzmi. Premier podał w sobotę, że wedle wyliczeń rządu rodzice za tzw. boks dla pierwszoklasisty płacą dokładnie 249 złotych. Widać dałem się naciągnąć,  bo kiedy mój syn szedł do pierwszej klasy we wrześniu zeszłego roku, zapłaciłem znacznie więcej. Jedyna pociecha jest taka, że te podręczniki są świetne i niezmiernie jestem ciekaw, czy rządowa publikacja dotrzyma im kroku pod względem jakości.

W dodatku rząd zapowiada, że będzie opracowywał darmowe podręczniki dla kolejnych wyższych klas. Tylko coś tak czuję, że tempo edukacji mojego syna wyprzedzi tempo wprowadzania darmowych książek. Czyli do końca edukacji wczesnoszkolnej, to znaczy trzeciej klasy będę do tyłu o 750 złotych. Pytanie jak będzie dalej, czy rządowe reformy obejmą również kolejne, wyższe klasy i gimnazjum.

Rzecz jasna, zapłacę bez mrugnięcia okiem i pewnie nikt nie będzie walczył o zmianę sytuacji z taką determinacja jak matki pierwszego kwartału. Tylko zastanawiam się, czy naprawdę tak powinno być. Rząd szykuje coś w rodzaju edukacyjnej ulgi dla rodziców dzieci młodszych, nie mając żadnej propozycji dla rodziców dzieci starszych.

Oczywiście istnieje opcja radykalna – można pomóc dziecku zostać na drugi rok w tej samej klasie. Nieudany i ponury żart? Pewnie tak. Tylko pamiętajmy, że żyjemy w kraju, w którym masowo są wyłudzane wszelkiego rodzaju świadczenia, a przypadki kiedy dzieci rodzą się, bo rodzice dostają pieniądze z becikowego, wcale nie należą do rzadkości.

Pomijam już fakt, że szykuje się ogólnonarodowa awantura dotycząca zawartości tej publikacji. Jestem gotów się założyć, że nie zadowoli ona nikogo.

W poważnym wymiarze merytorycznym i w wymiarze bardziej karykaturalnym. Czy chociażby w czasach, nazwijmy to, ożywionej dyskusji o roli kobiety, mężczyzny i rodziny w ogóle, można sobie wyobrazić bezbolesne umieszczenie tam zdania: „Mama ugotowała obiad"?

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność