Unia Europejska oraz Polska ciągle są pod tym względem bardzo tolerancyjne, ale niedługo przestaną. W żywotnym interesie i Ukraińców, i Zachodu jest szybkie rozwiązanie tego problemu.
1
Rosja uznała rząd w Kijowie za kontrolowany przez banderowców. Tak nie jest, to propaganda. Próby namówienia Polski przez Moskwę na wspólny front antynacjonalistyczny są skazane na porażkę.
Jeśli jednak mielibyśmy wskazać obecnie na Ukrainie siłę najbardziej służącą rosyjskim interesom, zaraz po separatystach krymskich byliby to właśnie radykalni nacjonaliści. Paradoksalnie, bo neobanderowcy głoszą przecież hasła narodowej Ukrainy i walczą o jej uniezależnienie od Kremla. W realnej polityce mogą jednak podminować wsparcie UE dla Kijowa, zniechęcić do niego europejską opinię publiczną.
Także Polsce coraz trudniej będzie udawać, że nie ma problemu z tym, iż panoszą się tam bojówkarze jawnie nawiązujący do OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów), która odpowiada za ludobójstwo popełnione na naszych rodakach podczas drugiej wojny światowej.
Problem polega jednak na tym, że na Majdanie Prawy Sektor powstrzymał, a potem zmusił do odwrotu Berkut, w efekcie czego musiał uciekać także Janukowycz. Stało się tak, bo ówczesne władze wiedziały, że nacjonaliści przejęli tysiące sztuk broni i zamierzają zrobić z niej użytek, a policja nie wytrzyma ich kolejnego szturmu. Gdyby nie banderowcy, kto wie – może Majdan udałoby się spacyfikować. Podczas rewolucji bojówkarze wpatrzeni ideowo w OUN Bandery niewątpliwie znacząco przyłożyli rękę do zatrzymania rosyjskich wpływów na Ukrainie.