O ile naga siła nie zjednała Moskwie przyjaciół, o tyle nowa ofensywa dyplomatyczna ma szansę na większe zrozumienie. Tym gorzej dla Ukrainy, bo wszystko wskazuje na to, że cele Kremla pozostały te same – jej destabilizacja i w efekcie wasalizacja.
1
Wraz z wieściami o częściowym wycofywaniu wojsk z granicy rosyjsko-ukraińskiej wzmógł się nacisk Rosji na zmiany konstytucyjne na Ukrainie, które przekształciłyby ustrój tego państwa z unitarnego na federalny z dużymi prerogatywami władz poszczególnych podmiotów przyszłej federacji. Przedstawił go minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow w liście do sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego, idea ta była następnie szeroko kolportowana przez rosyjskie media i polityków.
Kreml wiąże ją ściśle ze swoją oceną stanu prawnego na Ukrainie. Przedstawia się on następująco: obecny rząd w Kijowie jest nielegalny, ponieważ zdobył władzę wskutek zamachu stanu, nielegalne będą zatem także organizowane przez niego majowe wybory prezydenckie. Moskwa mogłaby jednak przynajmniej zaakceptować go jako chwilowego partnera, gdyby spełnił poniższe warunki.
Na początek zwołał konstytuantę, w skład której weszliby przedstawiciele wszystkich regionów na równych prawach. Konstytuanta przygotowałaby nową ustawę zasadniczą wprowadzającą ustrój federacyjny poddaną następnie pod głosowanie w referendum. Dopiero wtedy mogłyby się odbyć wybory wszystkich szczebli władzy – od prezydenckiej i parlamentarnej po regionalną.
Klucz do zrozumienia tego planu leży w prerogatywach organów regionalnych. Otóż w wizji ?Kremla miałyby one swoje budżety, same zbierałyby podatki i dopiero potem odprowadzałyby ich część do kasy federacji. Gubernatorzy regionów byliby wybierani przez ich mieszkańców, a podmioty federacji miałyby prawo nawiązywać współpracę z partnerami zagranicznymi, w tym z obcymi państwami, same określałyby także swój język oficjalny.