Opisywany dziś przez „Rzeczpospolitą" raport Instytutu Spraw Publicznych dowodzi, że nasi europosłowie, niezależnie od partyjnych barw, potrafią głosować razem w sprawach dla Polski bardzo ważnych. W głosowaniach dotyczących m.in. budżetu europejskiego, dopłat dla rolników, zakazu wydobycia gazu łupkowego czy kwestii emisji CO2 deputowani znad Wisły wykazali się zaskakującą jednomyślnością. ?Częściej od kolegów ?z Francji, Hiszpanii, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Włoch Polacy w ważnych dla kraju głosowaniach potrafili sprzeciwić się zdaniu frakcji, do których należą ich partie – tak zrobili na przykład posłowie SLD w głosowaniach nad łupkami czy dwutlenkiem węgla.
Z pewnością radykalni euroentuzjaści zachowanie naszych deputowanych nazwą prowincjonalnym czy zaściankowym. Z punktu widzenia interesów Polski jednak musi budzić szacunek. Okazuje się bowiem, że w Brukseli i Strasburgu polscy politycy są znacznie dojrzalsi niż w kraju.
Warto pamiętać, jakie mechanizmy obowiązują w Unii Europejskiej. Interesów Wspólnoty jako całości pilnuje Komisja Europejska. Interesy poszczególnych państw realizują Rada Europejska (złożona z przywódców państw) oraz Parlament Europejski.
Analiza ISP pokazuje, że gdy Polacy głosują razem, rzadziej przegrywają. Paradoksalnie więc – wbrew temu, co słyszymy – nie ma aż tak wielkiego znaczenia, na którą z dużych partii oddamy swój głos w eurowyborach. Wszystkie obecne dziś w PE polskie ugrupowania pokazały, że potrafią razem walczyć o nasze interesy.
Jeśli coś ich poważnie dzieli, to raczej przyszłość Europy niż teraźniejszość ?– inaczej odpowiadają na pytanie, jak głęboko powinna iść europejska integracja.