Tym samym widzowie popularnego brytyjskiego kanału będą mogli się dowiedzieć, że postawy niemieckich najeźdźców w krajach okupowanych przez ?III Rzeszę nie były jednoznaczne, ?a antysemityzm cechował wtedy ?(i jak można się domyślać, tak już zostało) głównie Polaków.
Taka sytuacja wywołuje w naszym kraju oburzenie. Ale może pora uświadomić sobie, że obraz przeszłości w dużym stopniu zależy od stosunku do niej. A jeśli tak jest, to stosunek ten różni Wschód od Zachodu. I żeby było jasne, chodzi ?o dwie perspektywy, które ukształtowały się w wyniku zimnej wojny.
Na zacofanym Wschodzie zakonserwował się prostacki podział na dobro i zło, bohaterów i zdrajców, katów i ofiary. Zgoła inaczej sprawa przedstawia się na postępowym Zachodzie – tam rzeczywistość postrzegana już jest w sposób zniuansowany: granica między dobrem a złem okazuje się płynna, ?a każdy uczestnik dramatycznych wydarzeń może być zarazem bohaterem i zdrajcą, katem i ofiarą.
Niemcy jako naród Zachodu przekroczyli postmodernistyczną granicę, mogą więc opowiadać ?o sobie, że tak naprawdę ich XX-wieczni przodkowie nie byli żadnymi zbrodniarzami, tylko ludźmi ze skomplikowanymi życiorysami, których nie należy oceniać. Inaczej jest z Polakami. Jako naród Wschodu przywiązani są do tradycyjnych pojęć moralnych, ?a swoją historię wciąż interpretują przy użyciu klucza heroiczno-martyrologicznego. A przecież – o czym można było kiedyś przeczytać w „Gazecie Wyborczej" – patriotyzm jest jak rasizm. Polacy zatem wykazywali się i nadal wykazują antysemityzmem.
Główny problem polega jednak na czym innym. Od 25 lat wielu z nas stara się być ludźmi Zachodu, będąc zapatrzonymi w Niemców czy Brytyjczyków. Duża część polskiej opinii publicznej nawołuje do zerwania z heroiczno-martyrologiczną wizją dziejów. Tyle że odrzucenie tradycyjnych pojęć moralnych postuluje się wyłącznie wobec krzywd wyrządzonych Polakom. Kiedy mowa jest o winach Polaków, pojęcia dobra i zła są stosowane z całą stanowczością, a kwestia skomplikowanych życiorysów schodzi na bok.