Konserwatorzy - tradycyjnie, od zawsze - pozostają w cieniu odkrywców, tych, którzy ujawniają w wiejskich kościółkach arcydzieła tuzów malarstwa, tych, którzy podczas kopania studni natrafiają na sagany wypełnione monetami sprzed wieków.
Prof. Kazimierz Michałowski wydobył spod piasku Sahary świątynię królowej Hatszepsut, ale to konserwatorzy (polscy) od pół wieku doprowadzają ten obiekt w Deir el-Bahari do takiego stanu, że piszą o nim wszystkie przewodniki polecające turystom Egipt. A jednak konia z rzędem temu, kto wymieni nazwisko choć jednego konserwatora.
Dr Bogdan Żurawski odsłonił nubijską wczesnochrześcijańską świątynię w Banganarti w Sudanie, zarazem twierdzę, miejsce pielgrzymek i szpital - prasa o tym bębniła, radio dudniło, ale to konserwatorzy uczynili z Banganarti obiekt do zwiedzania. Jak brzmią ich nazwiska?
Frank Goddio odkrywa zatopione fragmenty starożytnej Aleksandrii, powstał tuzin filmów na ten temat. Nie ujmując chwały należnej odkrywcy, jak się nazywają, z jakiego kraju pochodzą ci, którzy dbają o to, aby te starożytne dzieła sztuki nie rozsypały się?
Naukowiec z Uniwersytetu we Florencji właśnie zaalarmował opinię publiczną, że posągowi Dawida, dłuta Michała Anioła, grozi zagłada, może się zawalić pod własnym ciężarem, ponieważ przybywa w marmurze mikroskopijnych spękań, zwłaszcza w lewej kostce ponad stopą. Dr Giacomo Corti wyjaśnił włoskim mediom, że spękania są groźne, że zagrażają statyce posągu, że uszkodzenia powstają pod wpływem oddziaływań atmosferycznych.