Anonimowość zakonserwowana

W Warszawie zakończyła się XVIII edycja spotkań konserwatorskich. To forum umożliwia od 1997 roku polskim specjalistom kontakt z najnowszymi osiągnięciami nauki i techniki w tej dziedzinie. Impreza ta przeszła bez większego echa, nie wzbudziła zainteresowania mediów. Co nie dziwi, choć nie oznacza, że tak powinno być.

Publikacja: 06.05.2014 11:58

Krzysztof Kowalski

Krzysztof Kowalski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Konserwatorzy - tradycyjnie, od zawsze - pozostają w cieniu odkrywców, tych, którzy ujawniają w wiejskich kościółkach arcydzieła tuzów malarstwa, tych, którzy podczas kopania studni natrafiają na sagany wypełnione monetami sprzed wieków.

Prof. Kazimierz Michałowski wydobył spod piasku Sahary świątynię królowej Hatszepsut, ale to konserwatorzy (polscy) od pół wieku doprowadzają ten obiekt w Deir el-Bahari do takiego stanu, że piszą o nim wszystkie przewodniki polecające turystom Egipt. A jednak konia z rzędem temu, kto wymieni nazwisko choć jednego konserwatora.

Dr Bogdan Żurawski odsłonił nubijską wczesnochrześcijańską świątynię w Banganarti w Sudanie, zarazem twierdzę, miejsce pielgrzymek i szpital - prasa o tym bębniła, radio dudniło, ale to konserwatorzy uczynili z Banganarti obiekt do zwiedzania. Jak brzmią ich nazwiska?

Frank Goddio odkrywa zatopione fragmenty starożytnej Aleksandrii, powstał tuzin filmów na ten temat. Nie ujmując chwały należnej odkrywcy, jak się nazywają, z jakiego kraju pochodzą ci, którzy dbają o to, aby te starożytne dzieła sztuki nie rozsypały się?

Naukowiec z Uniwersytetu we Florencji właśnie zaalarmował opinię publiczną, że posągowi Dawida, dłuta Michała Anioła, grozi zagłada, może się zawalić pod własnym ciężarem, ponieważ przybywa w marmurze mikroskopijnych spękań, zwłaszcza w lewej kostce ponad stopą. Dr Giacomo Corti wyjaśnił włoskim mediom, że spękania są groźne, że zagrażają statyce posągu, że uszkodzenia powstają pod wpływem oddziaływań atmosferycznych.

Posąg zostanie oczywiście poddany zabiegom leczniczym i uratowany a dr Giacomo Corti przejdzie do annałów jako ten, który zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo. Natomiast można się założyć, że na cokole nie pojawi się tabliczka z nazwiskami konserwatorów.

Taka refleksja przyszła mi do głowy podczas przechadzki po salach ekspozycyjnych Muzeum Techniki i Przemysłu w Pałacu Kultury i Nauki, gdzie zorganizowano wystawę z okazji warszawskich spotkań konserwatorskich.

Konserwatorzy - tradycyjnie, od zawsze - pozostają w cieniu odkrywców, tych, którzy ujawniają w wiejskich kościółkach arcydzieła tuzów malarstwa, tych, którzy podczas kopania studni natrafiają na sagany wypełnione monetami sprzed wieków.

Prof. Kazimierz Michałowski wydobył spod piasku Sahary świątynię królowej Hatszepsut, ale to konserwatorzy (polscy) od pół wieku doprowadzają ten obiekt w Deir el-Bahari do takiego stanu, że piszą o nim wszystkie przewodniki polecające turystom Egipt. A jednak konia z rzędem temu, kto wymieni nazwisko choć jednego konserwatora.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada zwycięstwa w Moskwie. Jak Putin otumanił Rosjan
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem