Czas na siły rozjemcze na Ukrainie

Mam świadomość, że to przede wszystkim ryzykowna gra, że świat nie spieszy się z takimi rozwiązaniami, bo ich implikacje bywają nieusuwalne, ale z drugiej strony – jeśli w globalnej próbie sił może choć trochę liczyć się ludzkie sumienie – to kto, jeśli nie my, dziennikarze, winniśmy z całą mocą domagać się pokojowego rozwiązania dla Ukrainy.

Publikacja: 12.05.2014 01:01

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

Winniśmy grzmieć, inicjować, szukać scenariuszy, które choćby ciężkie do wyobrażenia, jednak przyniosą odrobinę nadziei.

A wyjątkowo o nią trudno. Szczytem marzeń byłby „okrągły stół", przy którym usiedliby przedstawiciele kijowskich władz i separatystów, by rozmawiać o takich zmianach w konstytucji, które uwzględniłyby postulat większej autonomii wschodnich obwodów. Ale po tym, co się wydarzyło w Doniecku, Kramatorsku, Słowiańsku, po niemal 50 ofiarach śmiertelnych starć w Odessie  czy 20 – w ostatni piątek – w Mariupolu, nie widzę szans na pokojowy scenariusz. Napięcie wciąż rośnie, a liczba ofiar pogłębia podziały i wzmacnia wzajemną nienawiść. Na dodatek jest to nienawiść integralna, agresywna, dzieląca na dobre i na pokolenia.

Referenda w Doniecku i Ługańsku podzielą ich jeszcze mocniej. Mieszkańcy obu obwodów niewątpliwie uznają, że wyniki głosowania ?i domniemana jednomyślność dają im nie tylko moralną, ale również demokratyczną legitymację do zerwania ?z Kijowem. Kijów oczywiście referendów nie uzna, co separatyści uznają za przejaw złej woli. Skutek jest łatwy do wyobrażenia. Otwarta wojna domowa. Walki, ofiary. Podsycane przez Rosję pełzające rewoltowanie kolejnych obszarów Ukrainy. Równolegle totalna degradacja państwa, gospodarki, podziały społeczne i polityczne nie do rozwiązania.

Miejmy odwagę, by spytać: komu jest to potrzebne? Nie ma w tym interesu ani wspólnota międzynarodowa, nie ma nikt na Ukrainie, nie ma też Putin, bo po co mu zrewoltowane prowincje, czyli kolejne miliony gęb do utrzymania.

Prócz lekcji krymskiej jest i lekcja naddniestrzańska. Utrzymanie tego pseudopaństewka to tylko koszty. Utrzymanie Krymu, Ludowej Republiki Doniecka czy Ługańska mogłyby poważnie zachwiać finansami Kremla.

Wydaje się, że nadszedł ten moment, by światowa opinia publiczna wymogła na swoich przywódcach wzięcie odpowiedzialności za wschodnią Ukrainę. Kijów sam sobie nie poradzi, ale wsparty przez światowych liderów z Obamą, Merkel, Hollande'em, Cameronem na czele, może zdecydować się na jakiś projekt pokojowy z udziałem sił międzynarodowych. Wiem, że nie mogłyby to być siły rozjemcze; na takie musiałyby się zgodzić obie strony sporu, a Kijów nie uznaje separatystów za stronę. Co więcej, gdyby wolny świat wymusił ich uznanie, przypieczętowałoby to podział państwa.

Istnieje jednak inny scenariusz wypróbowany ?w Kosowie. Międzynarodowe siły policyjne mające chronić mieszkańców przed aktami agresji. W skład takich sił mogliby pewnie, prócz Polaków, Francuzów, Niemców, wejść i Rosjanie. ?To „miękki scenariusz", ale łatwiejszy od pierwszego. Czy świat się nań zdecyduje? Najpierw musiałby rozważyć, a jest to trudne, bo nikt nie wierzy w dobrą wolę Rosji.

Czy jednak nie należy próbować? Nie mamy wyjścia. Należy, bo niewątpliwie za obezwładniającą metaforą wschodniego despoty muszą się kryć jakaś gra interesów i chłodna kalkulacja. Może coś Putinowi każe pójść na takie rozwiązanie. Może istnieje jakiś argument, którego nie uwzględniamy. Trzeba w to wierzyć. Trzeba próbować. Trzeba pisać.

Winniśmy grzmieć, inicjować, szukać scenariuszy, które choćby ciężkie do wyobrażenia, jednak przyniosą odrobinę nadziei.

A wyjątkowo o nią trudno. Szczytem marzeń byłby „okrągły stół", przy którym usiedliby przedstawiciele kijowskich władz i separatystów, by rozmawiać o takich zmianach w konstytucji, które uwzględniłyby postulat większej autonomii wschodnich obwodów. Ale po tym, co się wydarzyło w Doniecku, Kramatorsku, Słowiańsku, po niemal 50 ofiarach śmiertelnych starć w Odessie  czy 20 – w ostatni piątek – w Mariupolu, nie widzę szans na pokojowy scenariusz. Napięcie wciąż rośnie, a liczba ofiar pogłębia podziały i wzmacnia wzajemną nienawiść. Na dodatek jest to nienawiść integralna, agresywna, dzieląca na dobre i na pokolenia.

Komentarze
Kamil Kołsut: Czy Andrzej Duda trafi do MKOl i dlaczego Donald Tusk nie ma racji?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?