Powstrzymać wakacyjny podbój Ukrainy

Dzisiejszy szczyt przywódców Unii Europejskiej to nie tylko dopasowywanie ostatnich kawałków układanki, z której mają się wyłonić nowe brukselskie VIP-y.

Publikacja: 16.07.2014 01:01

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

To także, a dla przyszłości naszej części świata – przede wszystkim, decydująca rozgrywka o to, jak Europa zachowa się wobec Rosji, podsycającej wojnę na Ukrainie, z którą UE całkiem świadomie i całkiem niedawno podpisała umowę stowarzyszeniową.

Logiczne i konsekwentne zachowanie może być tylko jedno: nałożenie wreszcie poważnych sankcji uderzających w rosyjską gospodarkę.

Logiczne dlatego, że rząd każdego kraju członkowskiego ma dziesiątki dowodów na to, że Rosja była i jest zaangażowana w wojnę na Ukrainie. Jeżeli nie ma ich od swojego wywiadu, to może je znaleźć w gazetach we własnym kraju, w internecie i w wypowiedziach prorosyjskich separatystów, a nawet rosyjskich polityków, łącznie z Władimirem Putinem. Przecież gospodarz Kremla się chwalił, że zielone ludziki, które podbiły Krym, to jego ludzie. A więc – wbrew temu, co twierdził wcześniej Putin – wcale nie wyposażyli się w ogólnodostępnych sklepach z bronią, lecz w arsenałach Federacji Rosyjskiej.

Czy po tej wypowiedzi jakikolwiek polityk zachodni wierzy, że nowoczesny sprzęt – od wyrzutni rakiet po czołgi – wykorzystywany teraz przez separatystów na wschodzie Ukrainy pochodzi z ogólnodostępnych sklepów z bronią? No nie, nie wierzy.

A co do konsekwencji. Unia Europejska już wiele razy groziła Rosji, wytyczała czerwone linie, stawiała ultimatum. Na przykład w pewien ważny piątek (gdy Ukraina podpisała umowę stowarzyszeniową) dała Moskwie czas do poniedziałku.

Upłynęły już trzy poniedziałki i nic, żadnych poważnych sankcji. Tylko jakieś gorączkowe wymyślanie fazy 2 plus czy nawet 2 plus plus, wpisywanie kolejnych mało znaczących ludzi na czarną listę wizowo-bankową, by tylko nie przejść do fazy trzeciej, czyli sankcji, które naprawdę uderzą w gospodarkę Rosji. Moskwa nie spełniła żadnego warunku postawionego w tamten – coraz bardziej odległy – piątek. Separatyści nadal walczą, zakładnicy są zakładnikami, a przez granicę przepływają broń i najemnicy.

W każdej chwili przez tę granicę mogą się przelać regularne rosyjskie wojska – już nie zielone ludziki, nie najemnicy. I zapewne się przeleją, jeżeli UE dziś nie zadziała stanowczo i logicznie. Brak działania czy działania pozorowane to prosty przekaz: my, przywódcy unijny, wyjeżdżamy na wakacje (następnym razem spotkamy się na jesieni), a Putin może robić na Ukrainie, co zechce.

Na wakacyjny podbój Ukrainy Unia nie może Rosji pozwolić.

 

 

To także, a dla przyszłości naszej części świata – przede wszystkim, decydująca rozgrywka o to, jak Europa zachowa się wobec Rosji, podsycającej wojnę na Ukrainie, z którą UE całkiem świadomie i całkiem niedawno podpisała umowę stowarzyszeniową.

Logiczne i konsekwentne zachowanie może być tylko jedno: nałożenie wreszcie poważnych sankcji uderzających w rosyjską gospodarkę.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Wybory prezydenckie pokazują, że nie jesteśmy skazani na wieczną wojnę KO z PiS
Komentarze
Tomasz Pietryga: Czy Karol Nawrocki pójdzie śladami Donalda Trumpa?
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Donald Trump może przerwać wojnę w Ukrainie w ciągu doby
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Indie a sprawa polska
Komentarze
Najnowszy sondaż pokazuje, jak ciekawa zrobiła się kampania na ostatniej prostej