Reklama

Piotr Kościalniak: NASA uwolniła się od rosyjskich Sojuzów

Blisko 7 miliardów dolarów przekaże amerykańska agencja kosmiczna NASA firmom Boeing i SpaceX na przygotowanie załogowych pojazdów kosmicznych. Kontrakty oznaczają koniec wieloletniego uzależnienia Amerykanów od rosyjskich Sojuzów.

Publikacja: 19.09.2014 02:00

Piotr Kościelniak

Piotr Kościelniak

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Choć w filmach to amerykańscy astronauci podbijają kosmos – a w wolnych chwilach ratują świat przed uderzeniem asteroidy – rzeczywistość wygląda inaczej i dla Amerykanów znaczniej mniej ciekawie. W 2011 r. kosmiczne

wahadłowce zostały wycofane z użytku – ostatni na Międzynarodową Stację Kosmiczną poleciał prom Atlantis. Od tego momentu potężne Stany Zjednoczone nie mogą same wysłać ludzi na orbitę. Muszą o to prosić Rosjan, których przestarzałe, ale za to sprawdzone i tanie Sojuzy dowożą ludzi i towary na stację.

To problem nie tylko wizerunkowy, ale też finansowy. Za jedno miejsce NASA płaci Rosjanom 70 mln dolarów, czyli znacznie więcej, niż kosztowały bilety dla kosmicznych turystów. Dotąd Amerykanie mogli tylko zgrzytać zębami i płacić, bo wyboru nie mieli.

Zaopatrzenie wożą wprawdzie na orbitę prywatne firmy oraz pojazdy europejskie, ale bezpiecznie zawieźć na miejsce ludzi – i z nimi wrócić – mogą dziś tylko Rosjanie. Pozbawieni wahadłowców astronauci czekają zaś na amerykańskie pojazdy produkowane przez amerykańskie firmy. A te na razie pokazywały jedynie makiety. ?W sprawę wplątali się jeszcze Chińczycy, którzy nie dość, że wysyłają sondy na Księżyc i ludzi na orbitę Ziemi, to jeszcze bezczelnie zapowiadają budowę własnej stacji.

Sytuację dodatkowo skomplikowała polityka. Działania Putina na Ukrainie sprawiły, że NASA ogłosiła w kwietniu zamrożenie współpracy z Roskosmosem (Departament Stanu zarzeka się, że nie miał z tą decyzją nic wspólnego). Ale nie wszystkie mosty spalono. Pragmatyzm wziął górę.

Reklama
Reklama

Program orbitalnej stacji będzie działać jak dotąd – zapowiedzieli Amerykanie. To jednak pozwoliło Rosji uderzyć tam, gdzie najbardziej zaboli. Roskosmos oznajmił, że nie jest zainteresowany utrzymywaniem stacji dłużej niż do 2020 r. – NASA może wysyłać astronautów na stację za pomocą trampoliny – zagroził wicepremier Dmitrij Rogozin.

Dlatego trudno się dziwić euforii Ameryki na wieść, że te upokorzenia wreszcie się skończą. „Bye-bye, Putin", „Żegnaj, Rosjo" – piszą media informujące, że nowe pojazdy będą gotowe w 2017 r. I tylko trudno nie żałować końca kosmicznej współpracy, nawet jeśli na zdjęciach uśmiechy astronautów i kosmonautów są odrobinę wymuszone. ?W nowym wyścigu kosmicznym na żadne przyjazne gesty nie będzie już miejsca.

Choć w filmach to amerykańscy astronauci podbijają kosmos – a w wolnych chwilach ratują świat przed uderzeniem asteroidy – rzeczywistość wygląda inaczej i dla Amerykanów znaczniej mniej ciekawie. W 2011 r. kosmiczne

wahadłowce zostały wycofane z użytku – ostatni na Międzynarodową Stację Kosmiczną poleciał prom Atlantis. Od tego momentu potężne Stany Zjednoczone nie mogą same wysłać ludzi na orbitę. Muszą o to prosić Rosjan, których przestarzałe, ale za to sprawdzone i tanie Sojuzy dowożą ludzi i towary na stację.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama