Kiedy 30 czerwca 2020 r., a więc w szczycie kampanii wyborczej, „Rzeczpospolita” ujawniła, że prezydent Andrzej Duda (walczył wtedy z Rafałem Trzaskowskim o reelekcję) ułaskawił w marcu osobę skazaną „za zgwałcenie małoletniego krewnego”, wybuchła burza. Napisaliśmy o kulisach tej szokującej decyzji niewiele, bo Kancelaria Prezydenta RP zasłoniła się dobrem tych osób. Podano nam wtedy suche informacje – że powodem był „fakt pojednania się skazanego z pokrzywdzonymi, zadośćuczynienie wyrządzonym krzywdom oraz obecne wzorowe zachowanie”, a sam „akt łaski dotyczył uchylenia zakazu kontaktowania się i zbliżania do ofiar”.
Kancelaria Prezydenta odmówiła nam jednak podania szczegółów (nawet tego, gdzie i kiedy zapadł wyrok skazujący pedofila, choć wszystkie wyroki w Polsce są jawne). Wystarczyć nam miała informacja, że „postępowanie ułaskawieniowe w tej sprawie zostało zainicjowane prośbą o ułaskawienie złożoną przez osoby pokrzywdzone, które pojednały się ze skazanym”.
Dopiero po tym tekście i awanturze, jaką wywołał, Kancelaria Prezydenta – do czego niewątpliwie przyczyniła się kampania wyborcza – zdecydowała się ujawnić szczegóły sprawy, uznając, że ochrona osób przestała obowiązywać i decyzji głowy państwa należy za wszelką cenę wybronić. Dzięki pracy dziennikarzy, którzy opisywali akta śledztwa, opinie o skazanym i tło tej sprawy, jasne stało się, że jej kulisy są inne: pedofilem był ojciec dziewczynki. Okazało się – jak ujawniła „Rzeczpospolita”, że prawdziwym powodem napisania przez żonę oprawcy i jego córkę listu do prezydenta Dudy z prośbą o łaskę dla oprawcy była tragiczna sytuacja kobiet: wizja utraty dachu nad głową, a nie wybaczenie sprawcy. Skazany mężczyzna miał bowiem sądowy sześcioletni zakaz zbliżania się do ofiary i jej matki (był skazany także za znęcanie się). Kiedy wyszedł z więzienia, wrócił do mieszkania komunalnego, którego był najemcą. I to ofiary musiałyby trafić na ulicę.
Czytaj więcej
Czego powinniśmy nauczyć się od węgierskiego bratanka?
Urzędnicy, sąd i prokuratura nie odkryły drugiego dna tej historii, dając wiarę zapewnieniom o przebaczeniu wieloletnich gwałtów od 11. roku życia. Bo nie są dziennikarzami.