– Kończy się era naiwnej globalizacji – mówił we wtorek na EFNI premier Donald Tusk. – Kapitał ma narodowość, gospodarka ma narodowość, menedżer spółki zarządzanej czy współzarządzanej przez państwo ma narodowość. Nasze interesy mają biało-czerwone barwy – tłumaczył. Ta wypowiedź zaskoczyła zarówno rynki, jak i polityków. A nie powinna. Jeśli ktoś wcześniej słuchał Rafała Trzaskowskiego, nie powinien być zaskoczony. Gdy w grudniu 2024 r. inaugurował on swoją kampanię w Gliwicach, mówił: – Dzisiaj potrzebny jest nam patriotyzm gospodarczy. Naiwne pojmowanie globalizacji kończy się na naszych oczach.
Dlaczego Donald Tusk mówi, że era globalizacji w dotychczasowej formie się kończy?
Nie jest to więc na pewno żadna nagła zmiana zdania w kierownictwie partii rządzącej w Polsce. Raczej pewien proces. A być może odpowiedź na procesy, które toczą się na świecie. Mój redakcyjny kolega Piotr Skwirowski po tej wypowiedzi napisał, że premier upodabnia się do Donalda Trumpa. Owszem, Tuska i Trumpa łączy coś więcej niż imię. Ale nie chodzi o to, że polski premier naśladuje amerykańskiego prezydenta w populizmie.
Czytaj więcej
Nałożone przez Donalda Trumpa taryfy uderzają w fundamenty globalnego handlu. 2 kwietnia Ameryka...
To, co ich łączy, to przekonanie, że dotychczasowa epoka globalizacji dobiegła końca. Trump wyciąga z niej fałszywe wnioski, rozpoczynając globalne wojny celne i handlowe, ale dostrzega, że pewna epoka się kończy. Prezydent USA uznał, że amerykańskie społeczeństwo przestało być beneficjentem globalizacji. Deindustrializacja, przenoszenie zakładów produkcyjnych do Azji, sprawia, że inwestorzy zarabiają krocie, optymalizując koszty przedsiębiorstw, ale pracę tracą robotnicy, miasta podupadają, klasy społeczne się degenerują.
Polska jest w innym miejscu w łańcuchu dostaw światowej gospodarki, na innym szczeblu drabiny wartości dodanej gospodarek. Ale pewne jest, że dotychczasowy model szybkiego rozwoju, polegający na nadganianiu zapóźnień, niskich kosztach pracy i wykształceniu społeczeństwa, wraz z bogaceniem się Polski i tzw. upgradingiem przemysłu, będzie się wyczerpywał. To, co dawało nam silne bodźce rozwojowe 21 lat temu, gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, na przykład niekontrolowane wejście zachodniego kapitału, dziś może wiązać się z większą liczbą wyzwań niż korzyści.