Idąc do wyborów parlamentarnych, opozycja straciła sporo czasu na dyskusję o formule startu. Spór o jedną listę wydawał się nie mieć końca. Dziś głosy o wspólnym kandydacie w wyborach prezydenckich są pojedyncze i dobiegają bynajmniej nie z centrum politycznego życia, a jego obrzeży. Grzegorz Schetyna, mówiący o tym w połowie sierpnia w TOK FM, pozostał osamotniony. Zresztą zaznaczył, że to, co proponuje, jest mało realne, więc należałoby skoncentrować się na tym, aby już w drugiej turze koalicjanci szybciej niż cztery lata temu poparli tego polityka, który do niej wejdzie.