Nie jest ładnie kopać leżących, ale czasem trzeba się wypowiedzieć w sprawie ewidentnie przekroczeń prawa i złych obyczajów. Bo o takich mowa, kiedy się czyta raport NIK o kontroli w biurze rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka. Skandali wielkich tu nie ma, ale nie ma też wielkich pieniędzy. Nie ma wielkiego Bizancjum, jest małe. Bo i budżet niewielki. Raptem 18 mln zł. Ale gdyby był większy? Kto wie.
To co naprawdę bulwersuje, to przepaść pomiędzy misją urzędu, którym zarządzał Mikołaj Pawlak, a sposobem wydawania pieniędzy. Bowiem Pawlak miał być rzecznikiem najsłabszych. Pieniądze, którymi dysponował, miały wspierać dzieci. Każdą złotówkę z tego niewielkiego mieszka, jakim dysponował, miał przeznaczać w interesie najbardziej bezbronnych.