Wystarczy spojrzeć na skrajnie tendencyjnie relacjonowaną kampanię wyborczą, choć ta była tylko zwieńczeniem procesu destrukcji, który zaczął się wiele lat temu. Liderzy patologii, z byłym prezesem Jackiem Kurskim na czele, sprzeniewierzyli się nie tylko elementarnym zasadom zawodu, ale również przepisom ustawy o radiofonii i telewizji. I muszą ponieść za to odpowiedzialność.
Wiedzą to wszyscy, ze sprawcami na czele. Mają tego pecha, że do końca wierzyli w nienaruszalność chroniącego ich układu w polskiej polityce. Jak się okazało, zapewnienia premiera Morawieckiego, że PiS będzie rządził przynajmniej do 2031 roku, były, delikatnie mówiąc, nie do końca wiarygodne, a czas na pakowanie tekturowych pudeł przyszedł dużo wcześniej, niż się spodziewali. Czy jest mi ich żal? Ani trochę. Zmarnowali dorobek telewizji publicznej, która – mimo że niedoskonała – miała w swej historii wiele dobrych momentów. Są osobiście odpowiedzialni za sprowadzenie jej na manowce skrajnej propagandy i obrzydliwej służalczości.