„Każdy Twój wyrok przyjmę twardy/Przed mocą Twoją się ukorzę/Ale chroń mnie, Panie, od pogardy/ Od nienawiści strzeż mnie, Boże” – pisał poeta i dla nowego szefa sztabu wyborczego PiS słowa te powinny stać się credo. Co nie będzie jednak łatwe bo, jak się zdaje, do takiej koncepcji nie do końca przekonany jest „sam Potężny Archikrator”.
Czytaj więcej
„Po głębokim namyśle, kierując się dobrem obozu, złożyłem wczoraj na ręce prezesa Jarosława Kaczyńskiego dymisję z funkcji szefa sztabu Prawa i Sprawiedliwości” - poinformował na Twitterze Tomasz Poręba, eurodeputowany PiS.
Owszem – budowanie kampanii na dychotomii „my – oni”, „patrioci – zdrajcy”, „elyta – poczciwy lud”, „Polacy – lewactwo”, „my stoimy tam gdzie wtedy – oni tam gdzie stało ZOMO” – sprawdziło się w 2015 roku i mogło być jeszcze skuteczne w 2019. Ale w 2023 roku żyjemy od ośmiu lat w rzeczywistości, w której PiS-owskie „my” rządzi, rozdaje karty i ugniata państwo jak plastelinę na swój kształt i podobieństwo.
Nieoczekiwania zmiana miejsc: Czym różnią się wybory w roku 2023 od 2015
To już nie jest rok 2015, gdy trzeba było prowadzić „wyklęty lud ziemi na barykady”, aby wyrwać Polskę z rąk palących cygara i jedzących ośmiorniczki burżujów. W 2023 roku wczorajsi oni są w miejscu, w którym w 2015 roku byli PiS-owscy „my”. To oni nie czują się do końca u siebie. To oni mają wrażenie, że są gorsi, napiętnowani i – jeśli nie niepożądani – to przynajmniej niemile widziani przez rządzącą większość. Z drugiej strony PiS-owscy „my” umościli się wygodnie na tym miejscu, na którym osiem lat temu byli liberalni „oni”. Czują się usatysfakcjonowani, z zadowoleniem przyjęli to, że są hołubieni przez władze, są nasyceni zarówno tym uznaniem, jak i faktem, że państwo hojniej zaczęło się z nimi dzielić dobrobytem. Nasycenie wiąże się zaś z rosnącym poczuciem bezpieczeństwa i przeświadczeniem, że będzie tak, jak jest. Zwłaszcza, że PiS od lat przekonywał ich, że „oni” to liberalny „ciamajdan”, patałachy i niedojdy, którzy nawet jak dostaną złoty róg, to i tak pod wpływem ich dotyku zmieni on się w sznur, z którym zostaną jak Himilsbach z angielskim. Innymi słowy hulaj dusza, nie ma z kim przegrać.
Czytaj więcej
"Instrumentalizacja tragedii ludzi, którzy cierpieli i ginęli w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz - po jakiejkolwiek stronie politycznego sporu - uwłacza pamięci ofiar" - pisze na swoim profilu Muzeum Auschwitz".