Jędrzej Bielecki: Zmarnowane pięć minut

Francja i Niemcy w końcu prowadzą politykę wobec Rosji, o której marzyła Polska. Ale Warszawa nie ma na nią wpływu.

Publikacja: 02.06.2023 03:00

Jędrzej Bielecki: Zmarnowane pięć minut

Foto: AFP

W kwietniu zeszłego roku prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier przyznał, że jego kraj popełnił fundamentalny błąd, wierząc, że współpraca z Rosją może odwieść Władimira Putina od imperialnych planów, w tym agresji na Ukrainę. To była część zmiany niemieckiej polityki wschodniej, którą już trzy dni po wybuchu wojny zapowiedział kanclerz Olaf Scholz. Jego kolejnego etapu jesteśmy świadkami dziś, gdy Berlin zażądał likwidacji czterech z pięciu rosyjskich konsulatów w RFN w odpowiedzi na wydalenie setek pracowników niemieckich instytucji publicznych działających w Rosji.

Do tego zwrotu w strategii dyplomatycznej dołącza teraz Emmanuel Macron. Co prawda Francja nie angażowała się w zbliżenie z Moskwą tak mocno, jak robił to Berlin, jednak jej prezydent wielokrotnie próbował doprowadzić do porozumienia z Kremlem, ignorując obawy krajów Europy Środkowej.

Czytaj więcej

Macron upokarza Kreml. Europa nie uznaje strefy wpływów Rosji

Nowa polityka zagraniczna dwóch najważniejszych krajów Unii w praktyce przesądza o stanowisku całej Zjednoczonej Europy. Trudno o lepszą wiadomość.

W tym procesie jest jednak wielki nieobecny: Polska. To moment, w którym nasz kraj mógłby dołączyć do wąskiego grona najważniejszych państw Wspólnoty. Polska nabrała wyjątkowego znaczenia nie tylko dlatego, że Macron i Steinmeier przyznają, że od lat miała rację, ostrzegając przed Rosją. Liczy się też nasze położenie między Ukrainą i Europą Zachodnią oraz potencjał wojskowy i gospodarczy.

Polskie władze mogłyby to wykorzystać dla przeforsowania kluczowych interesów kraju, zaczynając od skierowania Ukrainy na tory tak szybkiej, jak to możliwe, akcesji do Unii. To mogłoby też pomóc w przełamaniu toczących się od lat sporów z Brukselą – o odblokowanie pieniędzy z Funduszu Odbudowy, funduszy strukturalnych czy uwzględnienie polskich racji przy ustalaniu unijnej polityki klimatycznej.

Niestety, polskie władze wybrały inną drogę: postępującej eskalacji konfliktu z Niemcami i resztą Unii, aby zmobilizować twardy elektorat PiS. Zamiast w Warszawie Macron ogłosił więc nową strategię w Bratysławie, podobnie jak rok temu, razem z Scholzem oraz przywódcami Włoch i Rumunii ogłosili w Kijowie, że Ukraina jest kandydatem do członkostwa w Unii. Przedstawiciela Polski w tym kluczowym momencie zabrakło.

W kwietniu zeszłego roku prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier przyznał, że jego kraj popełnił fundamentalny błąd, wierząc, że współpraca z Rosją może odwieść Władimira Putina od imperialnych planów, w tym agresji na Ukrainę. To była część zmiany niemieckiej polityki wschodniej, którą już trzy dni po wybuchu wojny zapowiedział kanclerz Olaf Scholz. Jego kolejnego etapu jesteśmy świadkami dziś, gdy Berlin zażądał likwidacji czterech z pięciu rosyjskich konsulatów w RFN w odpowiedzi na wydalenie setek pracowników niemieckich instytucji publicznych działających w Rosji.

Komentarze
Jan Skoumal: Pocztówka z Głubczyc do szefowej niemieckich nacjonalistów
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykański majstersztyk Beniamina Netanjahu. Przemowa w Kongresie Amerykanom się spodobała
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Roman Giertych ratuje koalicję. Znowu
Komentarze
Bartłomiej Sawicki: Nowe opłaty od emisji uderzą Polaków po kieszeni, bo rząd nie uczy się na błędach
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Krzykiem i przekleństwami prawa aborcyjnego się nie zmieni