Pomysł aktywizacji zawodowej kobiet powracających po urlopach macierzyńskich jest – co do istoty sprawy – słuszny. Bo ten powrót łatwy nie jest. Polska ma jeden z najniższych wskaźników miejsc w żłobkach wśród krajów Unii Europejskiej. W około połowie gmin żłobków nie ma w ogóle. Ale zgłoszona przez Donalda Tuska propozycja wypłaty 1500 zł każdej kobiecie, która chce podjąć pracę po urodzeniu dziecka, niezależnie od jej stanu majątkowego i sytuacji, to powtórzenie błędów, które popełnia PiS, wypłacając swoje transfery socjalne. To przyznanie, że państwo nie istnieje i nie bierze za nic odpowiedzialności, a jedyne, co może zrobić, to wypłacić gotówkę do ręki, bo jego instytucje nie działają.

W dodatku z jednej strony zachęca się starsze kobiety do dłuższej pracy, by otrzymywały wyższe emerytury, a z drugiej Donald Tusk namawia je, by zajęły się dziećmi swoich córek na „babciowym” etacie za 1500 zł. Oczywiście lepiej jakieś pieniądze mieć, niż ich nie mieć, ale ten mechanizm nie rozwiąże problemu opieki nad maluchami i aktywizacji zawodowej matek.

Czytaj więcej

Bezustanna kampania Tuska. PO przedstawia program, ale i kontruje Konfederację

A może należałoby się przyjrzeć obecnym działaniom rządu PiS w tej sprawie? Bo sporo jest do naprawienia. Kolejna edycja programu Maluch+ zakłada sowite dotacje (z Europejskiego Funduszu Społecznego) do miejsc w nowych żłobkach zakładanych przez gminy. W efekcie dopłata do wszystkich placówek gminnych wzrośnie do ponad 1200 zł na dziecko, a dopłata do społecznych i prywatnych, czyli połowy placówek, pozostanie na poziomie 400 zł. Rodzice będą więc z nich uciekać, co może skończyć się spadkiem liczby miejsc, a nie jej zwiększeniem. Organizacje społeczne, w tym spółdzielnie socjalne i żłobki prowadzone przez Caritas, ślą listy protestacyjne do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Ale to problem pewnie zbyt skomplikowany jak na czas kampanii wyborczej.