Niezależnie od tego, czy ostatecznie Jacek Kurski awansuje na członka rządu, albo szefa kampanii wyborczej PiS, czy też wyląduje na bocznym torze jako np. europoseł, odwołanie go z funkcji szefa TVP oznacza poważne przegrupowanie w obozie władzy. Brak Kurskiego w telewizji, to dobra wiadomość dla Mateusza Morawieckiego, który nie mógł liczyć na przychylność narodowego nadawcy. Ale jeśli okaże się, że szef rządu będzie musiał teraz realizować medialną strategię wyborczą autorstwa byłego prezesa TVP, może się okazać, że to jednak mocny cios dla premiera.

Czytaj więcej

Jacek Kurski odwołany ze stanowiska prezesa TVP

Czy dla Jacka Kurskiego rok przedwyborczy to dobry moment na powrót do czynnej polityki? Idealny. PiS gra o wszystko, a Kurski jest człowiekiem, który jak czołg umie „o wszystko” zawalczyć. Doskonale wiedzą o tym członkowie PiS i Solidarnej Polski, którzy powtarzają ściszonym głosem, że nie ma lepszego zawodnika w rozgrywkach wewnętrznych. I że odejście z PiS w towarzystwie Zbigniewa Ziobry, a następnie powrót w chwale na łono Nowogrodzkiej i wejście na ostatnie piętro biurowca na Woronicza – było majstersztykiem.

Jeśli okaże się, że szef rządu będzie musiał teraz realizować medialną strategię wyborczą autorstwa byłego prezesa TVP, może się okazać, że to mocny cios dla premiera

Zaangażowanie Kurskiego w kampanię wyborczą Zjednoczonej Prawicy pasowałoby jednocześnie do układanki realizowanej od kilku dni przez ścisłe otoczenie prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Słowa prof. Krasnodębskiego, o tym, że Zachód nam zagraża bardziej niż Rosja i cała antyniemiecka krucjata pod hasłem walki o reparacje: czy może być lepsze tworzywo dla autora słów o „dziadku z Wermachtu” Donalda Tuska? To jego żywioł, pasja i przeznaczenie. Kurski do tej linii politycznej pasuje jak dżem do bułki z masłem. Ale to znaczyłoby, że polityczna decyzja o obliczu kampanii wyborczej nie tylko została już podjęta, ale wchodzi w fazę realizacji.