W czasie debaty nad dodatkiem węglowym senator PiS, Jacek Bogucki, wyszedł na mównicę i przekonywał, że z prawa napisanego przez PiS nie skorzysta, choć pali węglem i teoretycznie dodatek mu przysługuje. – Nie zgłoszę się po te trzy tysiące. Każdy honorowy Polak, który nie ma potrzeb tego typu, po pomoc socjalną nie idzie. Nikt normalny nie powinien wyciągać ręki – ogłosił były sekretarz stanu w resorcie rolnictwa.
Czyli tak – rząd przygotował prawo, które jest kulawe, bo dodatek węglowy dostaną jak leci zarówno ci, których na węgiel przy obecnych cenach nie stać, jak i ci, którym podwyżka cen opału z pewnością się nie podoba, ale którzy mogą sobie na niego wciąż pozwolić. Ale – jak wyjaśnia nam senator PiS – to nie byłby problem, gdyby wszyscy byli honorowi jak on i brali ten dodatek tylko wtedy, gdy go potrzebują.
Czytaj więcej
Sejm zdecydował, że 3 tys. zł ma przysługiwać gospodarstwom domowym ogrzewającym się węglem kamiennym. Jednocześnie jednak rząd zapowiada kolejne dodatki dla wykorzystujących inne źródła ciepła.
Problem w tym, że – wbrew twierdzeniom Gottfrieda W. Leibnitza – nie żyjemy w najlepszym z możliwym światów, czyli takim, w którym każdy charakteryzuje się cnotami obywatelskimi na poziomie senatora Boguckiego. Cóż zrobić, władza, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, który przed laty przyznał, że jest w nim czyste dobro, tworzy państwo dla ludzi dobrych. A że są też ludzie źli… Wiadomo – wina Tuska.
Z podobnym apelem jak Bogucki występował niegdyś ówczesny marszałek Senatu, Stanisław Karczewski. Gdy PiS przygotowywało program 500+, kierując się zasadami takiej samej urawniłowki jak przy dodatku węglowym, Karczewski również zaapelował do bogatych, aby nie brali świadczenia, które PiS im przyznaje. Jak stwierdził marszałek, zamożni Polacy, którzy wezmą 500+, skompromitują się. Czyli – jak wyżej: gdyby tylko ludzie byli dobrzy, życie byłoby łatwiejsze, a w budżecie zostałoby więcej złotówek i prezes Adam Glapiński nie musiałby uruchamiać drukarek w NBP.