Piotr Naimski, choć należał do weteranów prawicy (o czym będzie jeszcze niżej), nie miał szczęścia w Prawie i Sprawiedliwości. W 2015 r. miał zostać ministrem do spraw energii, ale Jarosław Kaczyński postawił wówczas na Krzysztofa Tchórzewskiego, któremu postawiono zadanie rozładowania konfliktu z górnikami. Naimski został więc ministrem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, odpowiedzialnym za nadzór krytycznej infrastruktury energetycznej i przetrwał na tym stanowisku aż do ostatniej środy. Jego odejście mówi bardzo wiele o powadze sytuacji, w jakiej znalazł się rząd PiS. Warto przyjrzeć się biegowi wydarzeń, które do tej sytuacji doprowadziły.
Odwoływanie ministra zajmującego się energią w czasie kryzysu energetycznego to gest rozpaczy. Jeśli dziś PiS mówi, że należy przywrócić ministerstwo energii (zlikwidowane w 2019 r.) albo o przebudowie nadzoru nad sprawami energii w ramach rządu, to niejako przyznaje, że w tej dziedzinie poległ. To porażka szczególnie kosztowna w sytuacji, gdy wojna w Ukrainie wywołała energetyczne tsunami. Ten kryzys także sprawia, że w partii rośnie niechęć do Mateusza Morawieckiego. Kilka środowisk sufluje prezesowi PiS, by premiera odwołał. Jarosław Kaczyński jednak ogłasza, że szef rządu stanowisko ocali. Stracił je jednak Naimski.
Czytaj więcej
Odwołanie Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, pozostawia wiele pytań, wśród których najważniejsze dotyczy daty wyboru partnera projektu jądrowego. Dymisja może natomiast wygasić wewnętrzne konflikty w rządzie.
Jego dymisja to znak, że coraz mocniejsza staje się pozycja prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Nie od dziś wiadomo, że odwołany minister nie był entuzjastą fuzji Orlenu i Lotosu, która była oczkiem w głowie Obajtka. Poszczególne frakcje w PiS usiłowały stworzyć wrażenie, że oto Daniel Obajtek dogaduje się z wicepremierem Jackiem Sasinem przeciw Mateuszowi Morawieckiemu. Albo odwrotnie – z Morawieckim przeciw Sasinowi. Prezes Orlenu ma jednak przede wszystkim wsparcie samego Jarosława Kaczyńskiego, który wychwala go na spotkaniach z partyjnym aktywem pod byle pretekstem, choćby w odpowiedzi na pytanie o niskie ceny skupu cukinii. Być może Obajtek postanowił powalczyć o autonomiczną pozycję w obozie władzy samodzielnie, bez patronatu Sasina czy Morawieckiego? Tym bardziej że formalnie to premier musiał odwołać Piotra Naimskiego, choć nikt w partii nie ma wątpliwości, że decyzję podjął osobiście Kaczyński. Po zakończeniu fuzji Orlenu z Lotosem wpływy Obajtka wzrosną jeszcze bardziej, a jeśli coś rośnie u Morawieckiego, to lista problemów.
Ta dymisja ukazuje również chaos komunikacyjny w obozie władzy. O decyzji poinformował sam odwołany w mediach społecznościowych. By ratować sytuację, premier zamieścił w sieci wpis wychwalający kompetencje Naimskiego. Skoro był to tak wielki fachowiec, dlaczego w środku kryzysu energetycznego Morawiecki go wyrzucił? Takie pytanie nasuwa się wszystkim.