Bogusław Chrabota: Po stu dniach tacy sami

Badania pokazują, że mogło dojść do trwałych zmian w relacji Polaków do uchodźców. Jedyne zagrożenia, które dość powszechnie identyfikujemy, to zagrożenia ekonomiczne.

Publikacja: 06.06.2022 21:23

Bogusław Chrabota: Po stu dniach tacy sami

Foto: AFP

Po stu dniach brutalnej inwazji na Ukrainę wciąż jesteśmy świadkami na równi nieoczekiwanego i budującego polskiego cudu społecznego. Bo cudem musi się wydawać to, w jaki sposób nasz ćwiczony przez władze od lat w ksenofobii naród przełamał wszystkie uprzedzenia i zjednoczył się na rzecz uchodźców zza wschodniej granicy.

Wtedy, po 24 lutego, kiedy już było jasne, że wielka fala uchodźców szybko dotrze nad Wisłę, wszyscyśmy się bali, jak będą wyglądały polskie przejścia graniczne, jak poradzimy sobie z tą masą ludzi, czy nie zabraknie, prócz wsparcia materialnego, zwykłego serca i ludzkiej solidarności. Czy nowym obowiązkom podoła państwo, ale przede wszystkim my sami; bo spokojna pewność, że to przecież ludzie bliscy nam religijnie i kulturowo, jest późniejszej daty, kiedy już doszła do głosu solidarność.

Czytaj więcej

Benefitów Ukraińcom dać nie chcemy

Tak, w istocie, można się było bać. Uprzedzenia do Ukraińców były żywe. To nie tylko pamięć zbrodni UPA, zwłaszcza w południowej Polsce, na Podkarpaciu, ale też przywoływane tak często w ostatnich latach wspomnienie ludobójstwa na Wołyniu czy trudna wzajemna polityka dotycząca miejsc pamięci. A jednak nie te sprawy wyszły na plan pierwszy, kiedy tysiące uchodźców stanęły na polskiej granicy. W sposób zaskakujący i dla świata, i dla nas samych miliony Polaków zaangażowały się w tysiące form pomocy. Wszelkiej, by nie rozpisywać się o powszechnie znanych oczywistościach. Naród zdał egzamin.

Czy jednak na zawsze? Bo przecież pytania o trwałość nieoczekiwanego zjawiska są całkiem zasadne. Czy starczy nam cierpliwości? Jak długo będzie się tlić żar zaangażowania? Jak długo przetrwa wolontariat? Jak szybko wyczerpie się nasza ofiarność? Kiedy zatęsknimy do etnicznej „normalności”? Nie będę ukrywał, że kiedy zadaję sobie te pytania, to ciągle doświadczam dreszczy moralnego niepokoju. Szczęśliwie jest lepiej, niż się spodziewałem. Omawiane przez nas badania przeprowadzone przez socjologów z UW pokazują, że mogło dojść do trwałych zmian w relacji Polaków do uchodźców. Znakomita większość badanych akceptuje ich obecność w kraju, trwałość form pomocy, a nawet uruchamianie nowych. Nie boimy się ich jako sąsiadów, nie mamy oporów wobec małżeństw mieszanych czy obecności ukraińskich dzieci w naszych szkołach. Nie zawsze chcemy zapraszać ich do domów (23 proc.), ale nie odczuwamy wobec nich złych emocji.

Zaskoczyło mnie kilka spraw szczegółowych. Badanie potwierdza, że w faktyczną pomoc zaangażowało się aż 70 proc. Polaków. To bardzo dużo, dużo więcej, niż mogliśmy się spodziewać. Zaskakuje również ogólne nastawienie do uchodźców. Większość Polaków uznaje, że uciekinierom, w sytuacji zagrożenia ich zdrowia lub życia, należy zapewnić bezpieczeństwo bez względu na miejsce pochodzenia, kolor skóry czy religię. Czyżbyśmy dzięki ukraińskiej lekcji przestawali być rasistami? Aż nie chce się wierzyć.

I sprawa ostatnia. Jedyne zagrożenia, które dość powszechnie identyfikujemy w związku z obecnością uchodźców w Polsce, to zagrożenia ekonomiczne. Boimy się, że źle wpłyną na inflację czy nasz rynek pracy, i nie jesteśmy zbyt chętni, by mieli równy z Polakami udział w świadczeniu 500+ czy zasiłkach. Czy to jednak dziwi? Nie sądzę. Polacy chcą po prostu, by prawo do świadczeń wiązać z pracą. To, czego naprawdę się boją, to przywileje ekonomiczne dla uchodźców, które identyfikują jako niesprawiedliwe.

Cieszą te badania, ale nie uwalniają od pytań czy dalszego wspierania mechanizmów na rzecz solidarności z uchodźcami. Tym bardziej że trudne kryterium, czyli wstrzymanie od 1 lipca dopłat dla rodzin, które przyjęły Ukraińców, niebezpiecznie się zbliża. Oby kolejne badania z jesieni dały podobny wynik i cud się nie kończył. A my, byśmy dalej wierzyli, że cuda nad Wisłą są możliwe.

Po stu dniach brutalnej inwazji na Ukrainę wciąż jesteśmy świadkami na równi nieoczekiwanego i budującego polskiego cudu społecznego. Bo cudem musi się wydawać to, w jaki sposób nasz ćwiczony przez władze od lat w ksenofobii naród przełamał wszystkie uprzedzenia i zjednoczył się na rzecz uchodźców zza wschodniej granicy.

Wtedy, po 24 lutego, kiedy już było jasne, że wielka fala uchodźców szybko dotrze nad Wisłę, wszyscyśmy się bali, jak będą wyglądały polskie przejścia graniczne, jak poradzimy sobie z tą masą ludzi, czy nie zabraknie, prócz wsparcia materialnego, zwykłego serca i ludzkiej solidarności. Czy nowym obowiązkom podoła państwo, ale przede wszystkim my sami; bo spokojna pewność, że to przecież ludzie bliscy nam religijnie i kulturowo, jest późniejszej daty, kiedy już doszła do głosu solidarność.

Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność