Po stu dniach brutalnej inwazji na Ukrainę wciąż jesteśmy świadkami na równi nieoczekiwanego i budującego polskiego cudu społecznego. Bo cudem musi się wydawać to, w jaki sposób nasz ćwiczony przez władze od lat w ksenofobii naród przełamał wszystkie uprzedzenia i zjednoczył się na rzecz uchodźców zza wschodniej granicy.
Wtedy, po 24 lutego, kiedy już było jasne, że wielka fala uchodźców szybko dotrze nad Wisłę, wszyscyśmy się bali, jak będą wyglądały polskie przejścia graniczne, jak poradzimy sobie z tą masą ludzi, czy nie zabraknie, prócz wsparcia materialnego, zwykłego serca i ludzkiej solidarności. Czy nowym obowiązkom podoła państwo, ale przede wszystkim my sami; bo spokojna pewność, że to przecież ludzie bliscy nam religijnie i kulturowo, jest późniejszej daty, kiedy już doszła do głosu solidarność.
Czytaj więcej
Większość Polaków, choć przychylna Ukraińcom, jest przeciwna przyznawaniu im w Polsce świadczeń 500+ i zasiłków socjalnych – badania UW pokazują, jak chcemy pomagać.
Tak, w istocie, można się było bać. Uprzedzenia do Ukraińców były żywe. To nie tylko pamięć zbrodni UPA, zwłaszcza w południowej Polsce, na Podkarpaciu, ale też przywoływane tak często w ostatnich latach wspomnienie ludobójstwa na Wołyniu czy trudna wzajemna polityka dotycząca miejsc pamięci. A jednak nie te sprawy wyszły na plan pierwszy, kiedy tysiące uchodźców stanęły na polskiej granicy. W sposób zaskakujący i dla świata, i dla nas samych miliony Polaków zaangażowały się w tysiące form pomocy. Wszelkiej, by nie rozpisywać się o powszechnie znanych oczywistościach. Naród zdał egzamin.
Czy jednak na zawsze? Bo przecież pytania o trwałość nieoczekiwanego zjawiska są całkiem zasadne. Czy starczy nam cierpliwości? Jak długo będzie się tlić żar zaangażowania? Jak długo przetrwa wolontariat? Jak szybko wyczerpie się nasza ofiarność? Kiedy zatęsknimy do etnicznej „normalności”? Nie będę ukrywał, że kiedy zadaję sobie te pytania, to ciągle doświadczam dreszczy moralnego niepokoju. Szczęśliwie jest lepiej, niż się spodziewałem. Omawiane przez nas badania przeprowadzone przez socjologów z UW pokazują, że mogło dojść do trwałych zmian w relacji Polaków do uchodźców. Znakomita większość badanych akceptuje ich obecność w kraju, trwałość form pomocy, a nawet uruchamianie nowych. Nie boimy się ich jako sąsiadów, nie mamy oporów wobec małżeństw mieszanych czy obecności ukraińskich dzieci w naszych szkołach. Nie zawsze chcemy zapraszać ich do domów (23 proc.), ale nie odczuwamy wobec nich złych emocji.