Dziwne przede wszystkim wydaje się, że druga niegdyś osoba w państwie Władimira Putina znajduje czas na pisanie takich dyrdymałów i to w tak obszernym kawałku (od czasu Puszkina nikt nie poświecił tylu emocjonalnych wersów przyjaciołom Polakom). Miedwiediew więc – albo ma za dużo czasu i zadaje sobie ten trud z nudów, albo ktoś zrobił to za niego.
Gdyby prawdą było to pierwsze, całkiem dopuszczalna byłaby hipoteza, że były prezydent zastępczy, próbuje sobie wydreptywać ścieżkę do mrocznego serduszka swojego pryncypała karmiąc jego – powszechnie znaną nienawiść do Polaków. Gdyby zaś skorzystał z usług jakiegoś ghost writera – powiedzmy to sobie szczerze – ten dość grafomański tekścik byłby dowodem jego osobistej nienawiści. Można też założyć, że w grę wchodzi jedno i drugie. Tekst byłby więc w tym scenariuszu nie tylko przejawem obłędnego lizusostwa Miedwiediewa wobec Putina, ale oddawałby antypolską paranoję obu panów. Piszę, że to grafomania. Ano tak, zarówno w warstwie merytorycznej, jak i metaforycznej.