W ciągu ostatnich 13 lat wydano takich dokumentów ponad 160 tys. Dla reżimu białoruskiego dyktatora są dowodem zdrady narodowej, kolaboracji z wrogą Warszawą. Przejawem agresywnej polityki spolszczania jego kraju. Propaganda nazywa je wręcz „drugim paszportem", podczas gdy na Białorusi prawo pozwala na posiadanie tylko jednego.
Jeśli to stygmatyzujące prawo zostanie uchwalone, posiadacze Karty Polaka staną przed wyborem – odciąć się od polskości (zwrot Karty) albo utracić obywatelstwo białoruskie. Może nawet majątek. Już dziś zresztą nie mają łatwo; nie wolno im zajmować stanowisk w sektorze państwowym.
Czytaj więcej
Walec represji dojechał do posiadaczy Karty Polaka. Reżim w Mińsku grozi im odebraniem białoruskiego obywatelstwa.
Ilu z nich poradzi sobie z wyborem? Ilu wybierze emigrację, a ilu wyprze się polskości, by pozostać w ojczyźnie? Trudno odgadnąć. Łatwo natomiast przywołać analogie historyczne. Łukaszenko czerpie garściami z najgorszych kart stalinizmu. W ramach czystek etnicznych na terenie Białorusi w latach 1937–1938 kierowane przez Jeżowa NKWD aresztowało podobną liczbę obywateli ZSRR polskiego pochodzenia i dokonało na nich ludobójstwa. Ponad 100 tys. zamordowano strzałami w potylicę, resztę wygnano na Syberię. Ocalałym wybito z głowy polskość na ponad pół wieku. Obudziła się na początku lat 90., kiedy wydawało się, że praktyki totalitarne przeszły do historii.
Dziś po podobny arsenał sięga rozwścieczony uzurpator. Chce na zawsze wymazać polskość na Białorusi, imając się najpodlejszych metod. Trzeba, by świat dowiedział się o tym zawczasu. Przyjął do wiadomości, że w środku Europy dochodzi w trzecim dziesięcioleciu XXI wieku do czystek etnicznych. Jak w Rwandzie czy Birmie. Czy będzie umiał odpowiednio zareagować? Obronić prześladowanych? Wątpię, bo w przypadku reżimu Łukaszenki pękły już wszystkie hamulce. Co do wniosków – dwie sprawy są oczywiste. Warszawa musi wcielić się w rolę skutecznego adwokata prześladowanych rodaków oraz przygotować się na rzeszę ludzi, którzy zaczną szukać azylu nad Wisłą. Tysiące Polaków nie mogą czekać na swoją szansę w cieniu drutów kolczastych w strefie stanu wyjątkowego. Trzeba dać im pomoc i nadzieję. Bo dyktatorzy zwykle marnie kończą i ci ludzie kiedyś może będą w stanie wrócić do domu.