Wczoraj na wniosek Andrzeja Halickiego z Platformy Obywatelskiej posłowie z PO i PSL przeforsowali rozpatrywanie poszczególnych artykułów ustawy medialnej w przyspieszonym tempie.
Platforma obstaje przy pomyśle przesunięcia trybu przydzielania koncesji do podległego premierowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej i radykalnego ograniczenia znaczenia KRRiT.
Stachanowskie tempo prac zaczyna przypominać chorobliwy wyścig. Dopuszczalne są jedynie dwie opcje: głos za, głos przeciw, i na tym koniec. Wątpliwości posłów dotyczące istoty nowych rozwiązań nie są brane pod uwagę. Prowadząca obrady Iwona Śledzińska-Katarasińska arogancko ucinała dyskusje, uniemożliwiając przedstawicielom opozycji zabieranie głosu. Nic więc dziwnego, że posłowie PiS opuścili obrady komisji. Tym razem ich zachowania nie da się jednak złożyć na karb wyłącznie nadmiernej drażliwości. Zwłaszcza że atmosfery obrad nie znieśli także posłowie LiD, którzy też demonstracyjnie wyszli z sali.
Platforma nie kryje, jak pilno jej położyć rękę na mediach publicznych. Przestaje nawet zwracać uwagę na styl, w jakim do tego dąży.
Bo choć politycy PO powtarzają bez końca, że przerobili lekcje z lat 90. i zdają sobie sprawę z tego, że kto "na skróty" zdobywa media, ten przegrywa wybory, to jednak magia radia i telewizji, nad którymi będą mieli kontrolę, zdaje się ich hipnotyzować.