Ale jednym z winnych jest także państwo, które okazuje im brak szacunku, za słabo ich opłacając.
Ktoś może powiedzieć, że sędziowie zarabiający od 5 do 9 tys. złotych to nieźle sytuowana grupa. Że nauczyciele czy pielęgniarki mogą tylko marzyć o takich dochodach. Jednak to tylko pół prawdy. Drugie pół to specyfika pracy sędziego.
Po pierwsze – odpowiedzialność. Chyba w żadnym innym zawodzie tak bezpośrednio nie decyduje się o ludzkich losach. Sędzia może przez pomyłkę złamać człowiekowi życie, doprowadzić uczciwego przedsiębiorcę do bankructwa, wypuścić bezwzględnego mordercę na wolność. Dlatego do tego zawodu powinni trafiać wyłącznie ludzie o ogromnym autorytecie i doświadczeniu. To powinno być ukoronowanie kariery, nagroda – także finansowa – za inteligencję, wiedzę i lata pracy w innych zawodach prawniczych.
Po drugie – pokusy. Mając tak ogromną władzę w ręku, sędziowie wyjątkowo narażeni są na korupcję i – nie oszukujmy się – czasem tej pokusie ulegają. Samo podwyższenie pensji oczywiście całkowicie nie zlikwiduje łapówek. Ale sędziowie muszą być wynagradzani na tyle dobrze, by nie musieli szukać na boku "dodatkowych dochodów".
Nie oznacza to jednak, że do przyjęcia są metody walki o podwyżki, które chcą dziś stosować. Ponieważ nie wolno im strajkować, to – aby obejść ten zakaz – zapowiadają, że wezmą urlop na żądanie i rozpoczną strajk włoski. To pomysły skandaliczne i niedopuszczalne.