Układ ten składa się z dominujących w nim postkomunistów i części solidarnościowej elity, a jego obraz i polityczną emanację stanowi LiD, gdzie resztki Unii Wolności pod szyldem PD mają uwiarygodnić SLD.
LiD jest jednak słaby, a biznesowo-instytucjonalne wpływy układu potężne, nic więc dziwnego, że robi on podchody pod triumfatora polskiej sceny politycznej, jakim jest PO.
A partia Donalda Tuska, która wydaje się działać na zasadzie: wróg mojego wroga (PiS-u) jest moim sojusznikiem, korzysta z tych propozycji na tyle chętnie, że dziś już nie wiadomo, kto jest czyim klientem.
Ten stan rzeczy odbija się w służbach specjalnych. PO, która wcześniej grzmiała na nadmierne zainteresowanie służbami ze strony PiS, od razu po wyborach postanowiła je „odzyskać”, i to – w dużej mierze – przy pomocy komunistycznych fachowców. Wiceszefem ABW został były funkcjonariusz SB, wiceszef UOP za czasów rządów postkomunistów, Zdzisław Skorża. Dowódcą Wywiadu Wojskowego ustanowiono gen. Macieja Hunię, a kontrwywiadu – płk. Grzegorza Reszkę. Za czasów Leszka Millera przeprowadzili oni radykalną czystkę, wymiatając ze służb solidarnościowców i nominując peerelowskie kadry. Kolejni oficerowie z tego zaciągu to Janusz Nosek i Paweł Białek.
Ukoronowaniem tych działań jest przywrócenie do resortu millerowskiego szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego. Trafił on „tylko” do kilkuosobowej rady konsultacyjnej szkoły kontrwywiadu. Za jego kadencji ABW tuszowała sprawę kontraktu z rosyjską, mafijną firmą gazową; bezpodstawnie o szpiegostwo na rzecz Rosji oskarżyła asystenta posła Gruszki, szefa komisji śledczej w sprawie Orlenu; równie bezpodstawnie, ale za to niezwykle manifestacyjnie ABW zatrzymała kontrolera NIK Jacka Kalasa, który wykazał fałszerstwa w raporcie otwarcia premiera Millera. Wiedząc o aferze Rywina, Barcikowski nie zajął się nią, ponieważ nie uznał jej „za poważną”.