Inteligenckie lewicowe elity nie mogły się pogodzić z faktem, że partia, z którą były związane rodowodem (a częściowo także przynależnością), posunęła się do tego, co uznawały za esencję zła – do antysemickiej kampanii. Od początku był w niej akcentowany udział pogrobowców ONR związanych z PAX, choć stanowiło to margines. Komunistów grających tą kartą określano jako "nacjonalistów".

Pięć lat temu uczestniczyłem w panelu, w którym dziennikarz "Polityki", wcześniej rozpływający się nad heroizmem swojego tygodnika, ponieważ nie wziął udziału w antysemickiej kampanii, zgromił Kościół, że nie potępił jej wystarczająco stanowczo. Stopniowo, zwłaszcza za granicą, wydarzenia te zaczęły być prezentowane jako objaw "polskiego antysemityzmu".

W rzeczywistości kampania ‘68 była klasyczną komunistyczną kampanią nienawiści nieomal identyczną z tymi, które wcześniej PZPR organizowała przeciw AK, ziemianom czy "kułakom". W latach 1949 – 1953 w Związku Sowieckim została przeprowadzona wielka antysyjonistyczna operacja, która w całości zniszczyła życie kulturalne tamtejszych Żydów, a tylko śmierć Stalina obroniła ich przed kolejnym Holokaustem.

1968 rok został poprzedzony antysemicką czystką w ludowym Wojsku Polskim, z którego w 1967 roku zwolniono prawie wszystkich oficerów pochodzenia żydowskiego. Przeprowadził ją Wojciech Jaruzelski, czego dziwnie nie pamiętają mu periodyki tak namiętnie tropiące polski antysemityzm.

Przypisywanie antysemityzmu wyłącznie prawicy nie wytrzymuje krytyki. Wprawdzie komunizm głosił internacjonalizm, ale jako kolektywistyczna ideologia łatwo posługiwał się nacjonalizmem, przypisując rozmaitym narodom klasowe charakterystyki. Pomimo środków w nią zaangażowanych antysemicka kampania w Polsce 1968 roku nie wywołała żadnego znaczącego społecznego rezonansu.