Kaczyński wraca do haków

Prezes PiS ma bardzo oryginalny sposób na poprawę swojego wizerunku wśród wyborców. Wszystko to, co mogłoby mu przysporzyć zwolenników, skrzętnie ukrywa. Wszystkie zaś negatywne cechy uwydatnia z wyjątkową mocą. Jak gdyby wierzył, że ten autodestrukcyjny szał jest jego politycznym przeznaczeniem

Publikacja: 14.02.2010 19:31

Trudno zrozumieć kolejny atak Jarosława Kaczyńskiego na ministra spraw zagranicznych w stylu "Są-Pewne-Fakty-o-Których-Wiem-Ale-Nie-Mogę-Ich-Ujawnić". Ta taktyka nie tylko nie przystoi poważnemu politykowi, lecz po prostu się nie sprawdza. Twardy elektorat PiS i tak już uważa Sikorskiego za podłego zdrajcę i nie trzeba mu o tym przypominać. Ci zaś, o których względy powinni dziś zabiegać zarówno prezes Kaczyński, jak i prezydent Kaczyński – konserwatywni, umiarkowani wyborcy, rozczarowani Platformą – znów zapewne pomyślą: "No tak, Kaczyńscy się nie zmienili".

Sam atakowany skrzętnie wykorzystał zresztą okazję, by odium nieszczęsnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego spadło też na jego brata. "Po to chcę zostać prezydentem – stwierdził Radosław Sikorski w Radiu Zet – by polityka hakowa i ci, którzy ją uprawiają – bracia Kaczyńscy – zostali odsunięci od wpływu na polskie sprawy".

Przywódca PiS wrócił zatem do dawnej retoryki, która "utwardza" tradycyjny elektorat tej partii, ale nie pozwala zdobywać nowych terenów. Dziś Jarosław Kaczyński opowiada o hakach na Sikorskiego, a w tym samym czasie Donald Tusk organizuje huczne konferencje prasowe, na których opowiada o swojej wizji państwa, nowelizacji konstytucji czy naprawie finansów publicznych. Abstrahując od tromtadracji i miałkości propozycji obecnego szefa rządu, obraz, jaki przebija się do większości społeczeństwa, jest następujący: Tusk to rzeczowy, myślący perspektywicznie polityk, państwowiec wizjoner, niewdający się w codzienne pyskówki. Kaczyński z kolei to człowiek, który pojmuje politykę jako brudną grę, w której chodzi wyłącznie o to, kto komu wyrwie władzę przy okazji następnych wyborów.

Oczywiście prawda jest dużo bardziej skomplikowana: Kaczyński ma swoją wizję państwa, lecz nie umie jej wyartykułować. Tusk z kolei w dużo większym stopniu opiera swoją wizję na bieżących sondażach, ale za to potrafi ją pięknie sprzedać.

Uznawany niegdyś za arcymistrza politycznej rozgrywki Jarosław Kaczyński nie może zdobyć się na coś, co jest solą współczesnej polityki: na zmianę. Im więcej "haków", tym większe szanse, iż Donald Tusk pobije rekord kanclerza Helmuta Kohla, który rządził Niemcami 16 lat.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/magierowski/2010/02/14/kaczynski-wraca-do-hakow/]blog.rp.pl/magierowski[/link]

Trudno zrozumieć kolejny atak Jarosława Kaczyńskiego na ministra spraw zagranicznych w stylu "Są-Pewne-Fakty-o-Których-Wiem-Ale-Nie-Mogę-Ich-Ujawnić". Ta taktyka nie tylko nie przystoi poważnemu politykowi, lecz po prostu się nie sprawdza. Twardy elektorat PiS i tak już uważa Sikorskiego za podłego zdrajcę i nie trzeba mu o tym przypominać. Ci zaś, o których względy powinni dziś zabiegać zarówno prezes Kaczyński, jak i prezydent Kaczyński – konserwatywni, umiarkowani wyborcy, rozczarowani Platformą – znów zapewne pomyślą: "No tak, Kaczyńscy się nie zmienili".

Komentarze
Jerzy Haszczyński: Trump kontra Iran. Król NATO zrobi wszystko dla Izraela
Komentarze
Iran a sprawa wyborów w Polsce. Nie podpalajmy kraju, gdy świat płonie
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Cichanouski na wolności. Niech Łukaszenko wybierze drogę Jaruzelskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump idzie na całość. Ameryka na wojnie z Iranem
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kto może rozstrzygnąć wątpliwości w sprawie wyborów, czyli na progu katastrofy