Reklama

Warto do Mali jechać z Europą

Nasz kraj powinien się zdecydować na udział w operacji wojsk zagranicznych w Mali. Choćby symboliczny. A nawet symboliczny byłby najlepszym rozwiązaniem

Publikacja: 16.01.2013 19:58

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Nie wzbudzi debat na temat bezpieczeństwa naszych chłopców, nie narazi na wielkie koszty. Wystarczy parę samolotów, które nie zrzucą żadnej bomby, albo trochę doradców, może nawet komandosów.

Ważne, by być po stronie sprawnych militarnie państw zachodnich – w tym wypadku przede wszystkim Francji – które nie chcą dopuścić do opanowania Mali przez nieobliczalnych fundamentalistów islamskich.

Ważne, by pokazać, że Polska poważnie traktuje współpracę z krajami NATO i Unii Europejskiej. Mali to będzie kolejne miejsce, gdzie sprawdzi się, czy prowadzenie wojen nie przerasta sytych i coraz bardziej pacyfistycznych społeczeństw Zachodu. Będzie to sprawdzian dla zdolności bojowych i dla NATO – niezależnie od tego, że nie jest to operacja całego sojuszu – i dla UE. Na razie te sprawdziany odbywały się z dala od Europy. I nikt nie traci nadziei, że Europa nie będzie zagrożona. Ale bezpieczeństwa nie można opierać na nadziei.

Polska nie może popełnić błędu, który uczyniła dwa lata temu, gdy nie poparła Francuzów, Brytyjczyków i Amerykanów, którzy nie chcieli pozwolić, aby dyktator Muammar Kaddafi krwawo zdławił rewolucję w Libii. I nie pozwolili. Odbyło się to sprawnie, bez wielkich kosztów i strat. Wtedy Polska nie broniła rewolucjonistów, a na dodatek zawiodła sojuszników, którzy nie mogli jej potem tego wybaczyć.

Operacja w Mali nie jest kontrowersyjna. Popierają ją nie tylko Unia, ale i afrykańscy sąsiedzi Mali oraz Rada Bezpieczeństwa ONZ. Nawet Rosja nie protestuje.

Reklama
Reklama

Przesadą jest więc stwierdzenie, że Mali będzie nowym Irakiem czy Afganistanem. Nikt nie wyśle tam na wiele lat dziesiątek tysięcy żołnierzy. Nie tylko dlatego, że Mali nie ma takiego strategicznego położenia. Także dlatego, że Irak i Afganistan są nauczką dla Zachodu. Trudno byłoby wytłumaczyć, dlaczego Polska nie weźmie udziału w tej operacji. Najlepiej, co warto powtórzyć, symbolicznego.

Nie wzbudzi debat na temat bezpieczeństwa naszych chłopców, nie narazi na wielkie koszty. Wystarczy parę samolotów, które nie zrzucą żadnej bomby, albo trochę doradców, może nawet komandosów.

Ważne, by być po stronie sprawnych militarnie państw zachodnich – w tym wypadku przede wszystkim Francji – które nie chcą dopuścić do opanowania Mali przez nieobliczalnych fundamentalistów islamskich.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Wynik wyborów w Holandii nadzieją dla Europy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Spotkanie Donald Trump-Xi Jinping w Busan. Topór wojenny nie został zakopany
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: KO żartuje z poważnych spraw, a PiS śpi w skarpetkach
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Hamlet po polsku – znieść dwukadencyjność czy nie?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama