Przypuszczam, że dla większości pytanych konstatacja "jestem człowiekiem Polski Ludowej" nie oznacza sympatii do porządków panujących w PRL, a jedynie przyjęcie, że tamte czasy ich ukształtowały. Do wyboru takiej odpowiedzi przyczyniły się zarówno lata komunistycznej propagandy, jak i swoista pedagogika III RP.

Wdzięczność dla komunistycznego państwa jego władze usiłowały wyrobić w nas, powtarzając bez końca, że ofiarowało nam ono: wykształcenie, bezpieczeństwo, pracę i ogólnie możliwości istnienia. Propaganda ta musiała zostawiać ślad. Ideologowie III RP przeciwstawiający się radykalnemu zerwaniu z PRL i walczący z dekomunizacją relatywizowali podejście do komunistycznego państwa. Nie wszystko było tam złe – wmawiali nam. Kształciliśmy się, dojrzewali, żyli, a nawet bywali szczęśliwi w "ludowym państwie". Zgodnie z tymi tezami odrzucając PRL, musielibyśmy odrzucać samych siebie. Pomimo ich absurdalności – uczyliśmy się i bywali szczęśliwi nie dzięki, ale mimo istnienia komunizmu – tezy te, powtarzane przez przytłaczającą większość ośrodków opiniotwórczych, zyskały rezonans. Apelowały do sentymentalnej tęsknoty za przeszłością (młodością) i pacyfikowały złe wspomnienia. Tak więc dziś nie mamy pewności, co znaczy identyfikacja z PRL.

Problem jest szerszy. Generalnie nie za bardzo wiemy, co naprawdę mówią zalewające nas zewsząd sondaże. Niezwykle łatwo manipulować ich wynikami, odpowiednio formułując pytania. Jeśli sprawa dotyczy kwestii bardziej złożonych, często otrzymujemy wzajemnie wykluczające się wypowiedzi. I nie ma się co dziwić.

Skomentuj na blog.rp.pl/wildstein