Zybertowicz z kolei zapowiada apelację od wyroku i broni się, że jego słowa - wypowiedziane podczas sporu o lustrację dziennikarzy - były “dopuszczalnym, nieobraźliwym, publicystycznym skrótem sposobu myślenia powoda”.
Tę sprawę trudno oderwać od jej wyrazistych bohaterów. Jednak niepokojące jest, że sąd staje się miejscem, w którym podejmuje się decyzje o wyniku publicystycznego pojedynku.
Adam Michnik sam wielokrotnie używał i używa bardzo mocnego języka w swoich tekstach. Wielokrotnie ostro oceniał swoich publicystycznych adwersarzy. Nie on jedyny. Tak jest na całym świecie. Publicystyka to sfera wymiany myśli i opinii. Im bardziej ktoś znany i wpływowy - tym bardziej musi się liczyć z wyrazistą krytyką swoich poglądów.
Broniąc Adama Michnika przed krytykami, jego koledzy z “Wyborczej” nawiązywali do pobytów swojego szefa w więzieniu. Także i sam Michnik w dyskusjach z adwersarzami lubił czynić do tego aluzje.
Czy usprawiedliwia to słowa wypowiedziane przez Zybertowicza? To kwestia do dyskusji. Ale dyskutować na ten temat powinno się na łamach gazet, a nie na sali sądowej. A szef “Wyborczej” zamiast sięgnąć po pióro sięga po adwokatów. Jego firmę stać na najlepszych prawników i długotrwałe procesy.