Reklama
Rozwiń

Decydować powinni czytelnicy, a nie sędziowie

Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację. Za te słowa prof. Andrzej Zybertowicz musi - zgodnie z wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie - przeprosić redaktora naczelnego “Gazety Wyborczej”. Musi także zapłacić sporą grzywnę. Adwokaci Adama Michnika wskazywali, że ich klient nigdy nie powiedział takich słów.

Publikacja: 17.12.2007 20:57

Zybertowicz z kolei zapowiada apelację od wyroku i broni się, że jego słowa - wypowiedziane podczas sporu o lustrację dziennikarzy - były “dopuszczalnym, nieobraźliwym, publicystycznym skrótem sposobu myślenia powoda”.

Tę sprawę trudno oderwać od jej wyrazistych bohaterów. Jednak niepokojące jest, że sąd staje się miejscem, w którym podejmuje się decyzje o wyniku publicystycznego pojedynku.

Adam Michnik sam wielokrotnie używał i używa bardzo mocnego języka w swoich tekstach. Wielokrotnie ostro oceniał swoich publicystycznych adwersarzy. Nie on jedyny. Tak jest na całym świecie. Publicystyka to sfera wymiany myśli i opinii. Im bardziej ktoś znany i wpływowy - tym bardziej musi się liczyć z wyrazistą krytyką swoich poglądów.

Broniąc Adama Michnika przed krytykami, jego koledzy z “Wyborczej” nawiązywali do pobytów swojego szefa w więzieniu. Także i sam Michnik w dyskusjach z adwersarzami lubił czynić do tego aluzje.

Czy usprawiedliwia to słowa wypowiedziane przez Zybertowicza? To kwestia do dyskusji. Ale dyskutować na ten temat powinno się na łamach gazet, a nie na sali sądowej. A szef “Wyborczej” zamiast sięgnąć po pióro sięga po adwokatów. Jego firmę stać na najlepszych prawników i długotrwałe procesy.

Sądowe spory między publicystami to nieładny obyczaj. I szkodliwy - bo niszczy niekwestionowaną wartość, jaką w dojrzałych demokracjach są żywe publicystyczne debaty.

Żywe i ostre. Bo publicystyka zawsze posługuje się skrótem myślowym, przejaskrawieniem i zaczepnym tonem. Styl zaś takich potyczek powinni oceniać czytelnicy, a nie sędziowie.

Zybertowicz z kolei zapowiada apelację od wyroku i broni się, że jego słowa - wypowiedziane podczas sporu o lustrację dziennikarzy - były “dopuszczalnym, nieobraźliwym, publicystycznym skrótem sposobu myślenia powoda”.

Tę sprawę trudno oderwać od jej wyrazistych bohaterów. Jednak niepokojące jest, że sąd staje się miejscem, w którym podejmuje się decyzje o wyniku publicystycznego pojedynku.

Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!
Komentarze
Instytut Pileckiego, czyli czy każda rewolucja musi się kończyć na gruzach?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Których narodów nie chce w Polsce Jarosław Kaczyński?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Hejt, hipokryzja i Hołownia, który się spotyka z Kaczyńskim