Weźmy na przykład ABW. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która pod kierownictwem Bogdana Święczkowskiego była symbolem wszelkiego zepsucia i politycznego szkodnictwa oraz zerowej wiarygodności, nagle – pod kierownictwem nowego szefa Krzysztofa Bondaryka – niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemieniła się we wzór wszelkich cnót. Ba, w instytucję godną skontrolować aktualny wzór wszelkich bezeceństw, czyli Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Skutkiem tej kontroli będzie – niech mi wolno zgadnąć – pilna konieczność przeprowadzenia wielu szeroko zakrojonych zmian, które szybko sprowadzą się w istocie do jednej zmiany – zmiany kadrowej. A gdy już na czele CBA stanie Julia Pitera, a przecież właśnie takie życzenie wyraził w piątek Donald Tusk na łamach "Super Expressu", także CBA dołączy do rodziny służb specjalnych godnych zaufania rządu RP, czyli koalicji PO – PSL. Dla porządku trzeba dodać, że koalicja PO – PSL jest w tej mierze pilnym uczniem wszystkich poprzednich ekip rządzących, z koalicją SLD – PSL na czele, ale też z koalicją PiS – Samoobrona – LPR włącznie.
I podobnie jak poprzednie koalicje wcześniej czy później padnie ofiarą własnej politycznej zachłanności. Zamiast bowiem – wzorując się na wolnym rynku biznesowym – zdawać się wyłącznie na niezależnych audytorów, koalicja PO – PSL z uporem dąży do powierzenia audytu własnej ekipy rządzącej samej sobie. A taki audyt może się skończyć tylko w jeden, dobrze znany z historii, sposób – klęską w kolejnych wyborach. Klęską zazwyczaj poprzedzoną serią korupcyjnych lub biorących się ze zwykłej niekompetencji, a nieujawnionych w porę, wpadek.
Według Nielsa Bohra wiedza to władza, ale niewiedza, niestety, nie oznacza jeszcze braku władzy. Ale też – wypada dodać – zwykle prędzej czy później prowadzi do jej utraty.
Skomentuj na blog.rp.pl/gabryel